niedziela, 25 marca 2012

Rozdział 9

14 lipca, Londyn, Anglia

Z perspektywy Grace
Zbawienie! Tak, wygląda na to, że nawet głupi ma czasem szczęście. Wstałam i z prędkością światła dobiegłam do drzwi wejściowych. Otworzyłam je i zobaczyłam przed sobą ładną, wysoką, szczupłą blondynkę o niebieskich oczach. Stałyśmy tak i patrzyłyśmy na siebie, bo mi oczywiście nie przyszło do głowy, żeby wpuścić ją do środka.
-Kto przyszedł? -usłyszałam głos Nialla dobiegający z salonu.
-Jestem DJ* -przedstawiła się dziewczyna. -Przyszłam, bo przeczytałam ulotkę. To prawda, że znalazłaś mojego kotka?
-Ja? Ja... nie. To Harry. Harry, ktoś do ciebie! -zawołałam.
Nie wiem, dlaczego tak dziwnie zareagowałam na widok tej dziewczyny. Styles podbiegł do drzwi i uśmiechnął się do nieznajomej tym swoim rozbrajającym uśmiechem. A ona tylko stała i odwzajemniała uśmiech. Żadnych okrzyków radości, że widzi Harry'ego Styles'a, żadnych łez, ataku niedotlenienia czy czegokolwiek. Chyba zbyt dużo czasu spędzam z chłopakami, bo zaczynam mieć pierwsze objawy tej choroby - jeśli ktoś nie krzyczy na ich widok, to jest podejrzany. Ale w sumie ja też nie krzyczałam, kiedy zobaczyłam ich po raz pierwszy. Tylko że ja znałam Nialla od dzieciństwa i miałam czas przyzwyczaić się do tej myśli, że spędzę wakacje w domu One Direction.
-Więc to ty znalazłeś moją Kleopatrę? -spytała, patrząc na Harry'ego. Nie podobał mi się jej wzrok. Patrzyła na niego, jakby chciała go zjeść. Co jest w ogóle grane? I dlaczego mnie to obchodzi? A tak prawdę mówiąc, jak można nazwać kota Kleopatra? Już Hannibal bardziej mi się podoba.
-Nie, tu nie ma żadnego... -chciał już wykręcić się Harry, ale szturchnęłam go w ramię, a on posłał mi mordercze spojrzenie. -Tak, to ja. Wejdź, zaraz ją przyniosę.
Wtedy na korytarz wparowała cała reszta, czyli Zayn, Lou, Niall, Liam, Danielle i Eleanor. Na widok Malika dziewczynie zaświeciły się oczy. Wszyscy przywitali się z nią i wprowadzili do salonu. Tylko ja siedziałam jak na szpilkach, sama nie wiem dlaczego. Po prostu ta cała DJ działała mi na nerwy, całe szczęście, że weźmie kota i sobie pójdzie. Wtedy Styles wrócił z rudą kuleczką na rękach, przytulił ją i podał właścicielce.
-Tak się o nią bałam! Dziękuję, że ją znalazłeś i zaopiekowałeś się nią! -dramatyzowała blondynka. Wszystko, co mówiła, wydawało mi się jakieś fałszywe. Dalej coś mówiła, ale nie słuchałam. Nigdy nie miałam uprzedzeń i nie oceniałam nikogo, jeśli go nie znałam, ale to była inna sytuacja. Po prostu moja kobieca intuicja podpowiadała mi, że coś jest nie tak.
-Zostaniesz? Mamy kanapki -powiedział Niall i podsunął jej pod nos tacę. Czy mnie wzrok i słuch mylą, czy Horan właśnie podzielił się z nią jedzeniem?!
Wszyscy zaczęli rozmawiać i śmiać się. Wszyscy oprócz mnie oczywiście. Siedziałam i gapiłam się w telewizor, ale nie miałam zielonego pojęcia, co było na ekranie. Nim się zorientowałam, był już wieczór. No pięknie, zasiedzieli się ze swoją nową koleżanką. Koleżanką, która przez cały czas rzucała spojrzenia w stronę Zayna. Gdyby się tak gapiła na Nialla, to chyba wydrapałabym jej oczy. W sumie o co mi właściwie chodzi? Przecież nie rozmawiam z Zaynem, on nie zwraca na mnie uwagi, a ja próbuję ignorować jego. Niech sobie go bierze, to nie moja sprawa. Chyba powinnam się leczyć, nie znam tej dziewczyny, a myślę o niej, jakby miała na czole wypisane 'jestem z piekła'. Wszyscy wstali, więc zrobiłam to samo. Pożegnaliśmy się z DJ (tak, ja też podałam jej rękę), a potem okazało się, że chłopcy zaprosili ją na jutro. Wyprowadzam się, zaraz pakuję walizki.

Co u Was słychać, kochanie? Jak mijają wakacje? Całuję - mama

16 lipca, Londyn, Anglia

Z perspektywy Grace
No i stało się. Wszyscy polubili DJ, a DJ polubiła... Zayna. Cały czas kombinowała, jakby tu znaleźć się z nim sam na sam, prosiła go pomoc, zagadywała. Mnie to w ogóle nie ruszało, bo to przecież nie moja sprawa. Życzę im obu szczęścia, pasują do siebie. Czy Malik odwzajemniał uczucia DJ? Tego nie wiem. Dzisiaj umówiliśmy się z nią w wesołym miasteczku. Chyba tylko ja jedna byłam do niej tak uprzedzona, ale nie potrafiłam zmienić swojego podejścia. Poza tym Harry już prawie przestał rozpaczać po stracie Hannibala. Na dworze było bardzo ciepło, w końcu jest środek lata. Ubrałam jeansowe, postrzępione szorty z ćwiekami, białą koszulkę z flagą Anglii i sandały rzymianki, a na rękę kastę bransoletek. Zdecydowałam się spiąć włosy, bo w rozpuszczonych chyba spaliłabym się żywcem. Do tego dobrałam drobne kolczyki-biedronki i byłam już gotowa. Zbiegłam na dół po schodach i usłyszałam krzyki szykujących się chłopców. Danielle i Elle przyszły przed chwilą, obie z tak samo rozbawionymi minami patrzyły na Nialla, który bezskutecznie szukał swojego telefonu. Po pięciu minutach wszyscy stawili się pod drzwiami i wyszliśmy na zewnątrz.
DJ stała obok budki z watą cukrową, zauważyła nas i zaczęła machać. Oczywiście głównym adresatem był Zayn, co do tego nie miałam wątpliwości. Podeszliśmy do niej, a ona uśmiechnęła się i szybkim gestem, który chyba miał być uwodzicielski, odrzuciła włosy do tyłu. Miała na sobie krótką czarną sukienkę i balerinki. No brawo, życzę powodzenia i gratuluję inteligencji. Może i wyglądała w tym ładne i seksownie, taki pewnie miała zamiar, ale taki upał plus obcisła, w dodatku czarna sukienka, to się dobrze nie skończy. To znaczy, dla niej. Dla mnie to dodatkowa atrakcja. DJ przywitała się z wszystkimi, ucałowała mnie, Danielle i Eleanor, a potem uwiesiła się na chłopcach. Zachowywała się jakby znała ich od dziecka i była ich największą przyjaciółką. Nie ukrywam, że denerwowało mnie to. Za kogo ona się uważa? Ale z drugiej strony, kim ja jestem, żeby to oceniać? Też znam 4/5 zespołu od dwóch tygodni, nie mam prawa głosu w tej sprawie.
-Idziemy do budki z lodami? -spytał z nadzieją w oczach Horan. Typowe, nie zdążyliśmy jeszcze dobrze rozejrzeć się po wesołym miasteczku, a ten już jest głodny.
Wokoło było mnóstwo ludzi, dzieci biegające z balonami, dorośli biegający za dziećmi z balonami i kasjerzy biegający za dorosłymi, którzy zapomnieli zapłacić za balony.
-Może najpierw chodźmy się zabawić? -zaproponował Lou i chwycił Elle za rękę.
-Proponuję Diabelski Młyn! -krzyknął Hazza i poruszył brwiami w ten swój rozbrajający sposób.
Wszyscy z entuzjazmem pobiegliśmy w stronę budki z biletami do Diabelskiego Młyna. Musieliśmy poczekać chwilę na swoją kolejkę, a potem rozłożyliśmy się na siedzeniach, zapięliśmy pasy i ruszyliśmy.
-Raaaaruuuunkuuuuuuu! -usłyszałam krzyk Louisa, który chyba powoli tracił przytomność.
Kiedy wyszliśmy, ziemia uciekała nam spod nóg. W głowach kręciło się, jak po ostrej imprezie.
-Następnym razem, przypomnijcie mi, żebyśmy nigdy nie słuchali Harry'ego! -wrzasnął Liam. -Trzeba było na początek wybrać coś spokojniejszego -przytaknęła Eleanor.
-Całe szczęście, że nie poszliśmy najpierw na te lody -zaśmiałam się.
Potem byliśmy na gokartach i w sali luster. Tam też DJ postanowiła się trochę odświeżyć, ale ku swojemu nieszczęściu, a mojej satysfakcji, zahaczyła o automatyczną suszarkę i sukienka rozerwała jej się od dołu aż do pasa. Wszyscy wybuchnęliśmy śmiechem, a ja śmiałam się najgłośniej, chociaż próbowałam to ukryć, bo to przecież nie wypada. Ale skubana obróciła to wszystko w żart i chodziła teraz w rozdartej sukience, jakby to był ostatni krzyk mody. Zbliżaliśmy się do punktu kulminacyjnego całego wypadu, a mianowicie Lou zauważył wielką dmuchaną zjeżdżalnię i zaczął skakać, drzeć się i robić dziwne miny.
-Proszę, proszę, proszę, prooooszę! -zrobił minę zbitego psa i podbiegł do kasjera.
-Przykro mi, ale zjeżdżalnia jest dostępna tylko dla dzieci do lat 12 -odpowiedział kasjer, na co Louisowi zadrżała broda, odwrócił się na pięcie i strzelił focha. Na pocieszenie poszliśmy coś zjeść, co było z kolei ulubionym zajęciem Nialla. Wszyscy zamówiliśmy gofry z bitą śmietaną, tylko Horan dodatkowo wybrał sobie deser lodowy z owocami, hot doga i frytki.
-Ale tutaj gorąco -powiedziała DJ, dokańczając swojego gofra i wachlując się serwetką. -Zayn, może przejdziemy się i poszukamy stoiska z wodą?
Zaczyna się. Nie chcę nic mówić, ale wodę można dostać w barze, gdzie zamówiliśmy gofry. Malik zgodził się i oboje wmieszali się w tłum. Ale to przecież nie jest moja sprawa i nic mnie to nie obchodzi.
-Myślicie, że oni mają się ku sobie? -spytała Danielle, a ja szybko obróciłam twarz w jej stronę. Nie, żeby mnie to jakoś specjalnie ruszało, byłam ciekawa i już.
-Nie wiem, ale DJ ewidentnie podrywa Zayna -powiedział Niall, który właśnie skończył ostatnią porcję frytek z ketchupem.
-Ciekawe, czy coś z tego będzie...-rzucił cicho Liam.
Nagle usłyszałam czyjś krzyk. Odwróciłam się w tamtą stronę w poszukiwania źródła tego głosu. Zauważyłam mężczyznę, który rozpaczliwie kogoś nawoływał. Wyglądał na przerażonego, podchodził do bawiących się w najlepsze ludzi i pytał ich o coś, ale oni tylko zbywali go machnięciem ręki.
-Musimy mu pomóc -powiedziałam i wstałam, a wszyscy zrobili to samo.
-Nadie! Mój Boże, gdzie jest moje dziecko? -wołał mężczyzna, ale nikt nawet nie zerknął w jego stronę. -Czy ktoś mi pomoże?! Błagam, ktokolwiek!
Harry podbiegł do niego pierwszy i spytał, co się stało.
-Moja córeczka, Nadie... Była ze mną i nagle zniknęła... Nie ma jej! Pomóżcie mi znaleźć moje dziecko! -powiedział trzęsącym się głosem, z rozpaczą w oczach.
-Oczywiście, że pomożemy, proszę pana -powiedziała Dan.
Mężczyzna wytłumaczył nam, jak wyglądała dziewczynka, a my podzieliśmy się na grupy. Ja z Harrym i Niallem pobiegliśmy w jedną stronę, a Louie, Liam, Danielle i Eleanor w drugą.
-Nadie! Nadie, odezwij się jeśli słyszysz! -nawoływaliśmy, ale bez skutku. Pytaliśmy wszystkich, czy nie widzieli samotnej dziewczynki, ale byli zbyt zajęci zabawą, by nam odpowiedzieć. Samolubni skurwisyni, gdybym miała więcej czasu to powiedziałabym im, co o nich myślę! Biegaliśmy jak szaleni we wszystkie strony, ale nigdzie nie było nawet śladu dziecka.
-Patrzcie! -krzyknął nagle Harry, złapał mnie za rękę i pociągnął w stronę budki z zabawkami. Na początku nie wiedziałam, o co mu chodzi, ale potem zauważyłam, dokąd zmierzał. Za budką, obok dużego dmuchanego misia stała mała, bezbronna, samotna dziewczynka w różowej sukience. Miała zapłakane oczka i rozglądała się niepewnie wokoło. Nikt nawet na nią nie spojrzał, nikt nie zainteresował się jej losem. Podbiegliśmy do niej, a Styles wziął ją na ręce i mocno przytulił.
-Jesteś Nadie, prawda? -spytałam, a dziewczynka pokiwała główką. -Wszystko będzie dobrze, zaraz zaprowadzimy cię do tatusia.
Ta scena była taka słodka. Nadie nie płakała, ani nie krzyczała, że jakiś nieznajomy mężczyzna bierze ją na ręce, tylko wtuliła twarzyczkę we włosy Harry'ego. Pierwszy raz zobaczyłam go w takiej roli. Naprawdę przejął się całą sytuacją.
-Wszystko dobrze, cichutko -uspokajał ją Styles, głaskając po główce.
Wyciągnęłam z kieszeni telefon i zadzwoniłam pod numer, który podał nam mężczyzna. W słuchawce usłyszałam pełen szczęścia głos, a potem szmer, zakłócający połączenie. Płakał.

Szłam od stoiska do stoiska, w poszukiwaniu toalety. Przed oczami cały czas miałam obraz dorosłego, silnego mężczyzny, tulącego do siebie swoją, może dwuletnią córeczkę. Po jego policzkach spływały łzy, gdy dziękował nam za pomoc. Dzisiaj uświadomiłam sobie, jak wiele może znaczyć pomoc jednej osoby. Ile możemy zrobić, jeśli tylko będziemy chcieli. Przecież wokół były setki ludzi, gdyby choć część z nich zechciała pomóc szukać dziecka, Nadie znalazłaby się w przeciągu pięciu minut. Ale wszyscy byli zbyt zajęci swoimi sprawami, zapatrzeni w czubek własnego nosa i dbający tylko o swoją wygodę. Nikt nie pomyślał, że poświęcając dziesięć minut swojego życia - może uratować życie komuś innemu. Bo nie chcę nawet myśleć, co mogłoby się stać małemu dziecku w takim miejscu. Gdyby podeszła pod koła jakiegoś samochodu, albo zrobiła coś jeszcze gorszego. I to wszystko wśród ludzi. Oto przerażająca rzeczywistość, taki właśnie jest świat, w którym żyjemy.
Mijałam właśnie karuzelę, gdy w oddali zobaczyłam dwie znane mi postacie. Stanęłam i nie mogłam złapać oddechu, a torebka, którą trzymałam w dłoni, upadła na ziemię. Patrzyłam prosto na całujących się DJ i Zayna. Dziewczyna wplotła palce we włosy Malika i przyciskała usta do jego ust.
Było mi to zupełnie obojętne, a jednak poczułam łzę spływającą mi po policzku. Przecież w ogóle mnie to nie obchodziło, ale w sercu poczułam ból. To nie była moja sprawa.

Wszystko wspaniale! ; ) Londyn jest piękny i czuję się bardzo dobrze. Kocham Cię - Grace

* * *
To najdłuższy rozdział, jaki napisałam ever. Mam nadzieję, że wam się podoba. Powiem tylko, że DJ trochę namiesza w życiu Grace i chłopców. Do napisania! <3

*DJ (czyt. Didżi)

8 komentarzy:

  1. "Przykro mi, ale zjeżdżalnia jest dostępna tylko dla dzieci do lat 12" Haha. Biedny Lou ;D
    Z tą DJ jest coś nie taak, nie mogę się doczekać następnego rozdziału. xd I znów trafiłaś w taki czas, że mi zajebiście poprawiłaś humor, wiesz? Dziękuję <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Głupia DJ , chce mi odebrać mojego ♥ MALIKA ♥
    Rozdział zejeeebisty . Masz talent , wielki talent .
    I nie spieprz tego , plose . XD

    OdpowiedzUsuń
  3. kurde głupia DJ -.- Grace ma być z Zaynem ! xD
    Dobre było z ta zjeżdżalnią xD

    OdpowiedzUsuń
  4. Sprawy nabrałby zupełnie nowego obrotu, ale ta DJ mnie wnerwia :P Czekam na kolejny rozdział :) :) Masz wielki talent.

    OdpowiedzUsuń
  5. Widzisz , zawsze Ci mówiłam , że masz talent ,a Ty dalej swoje.
    Loouuuui. ♥
    Rozdział podoba mi się baardzo.

    OdpowiedzUsuń
  6. Droga Lalo. xD Wiesz, że Cię zamorduję? Obiecałaś mi dziś nowy rozdział. Wchodzę i co widzę? Nic.. No wieesz co, zawiodłaś mnie haha ;P No ok, i tak Cię kochaam . <3

    OdpowiedzUsuń
  7. Rozdział jest świetny;)
    Głupia DJ;P Niech Grace będzie z Zaynem xD

    OdpowiedzUsuń
  8. a ja sobie ją czytam didżej xd mega rozdział zatkalo mnie ale w pozytywnym sensie. uwielbiam po prostu twoje opowiadanie
    xoxo

    OdpowiedzUsuń