niedziela, 11 marca 2012

Rozdział 2

8 lipca, Londyn, Anglia

Z perspektywy Grace
Jestem w tym domu wariatów już szósty dzień i w sumie to dziwne, że jeszcze nie trafiłam do szpitala na oddział zamknięty. Ci chłopcy są jak wyciągnięci z dżungli, ale mówiąc szczerze, polubiłam ich. Każdy dzień z nimi wygląda inaczej, nie ma mowy o nudzie. Zauważyłam, że ulubionym pomieszczeniem w tym domu jest kuchnia. To wręcz świątynia i centrum całego domu, a lodówka jest ołtarzem. Zresztą, co ja się dziwię, tutaj nikt nie jest do końca normalny. Harry zazwyczaj chodzi w samych bokserkach, ale zaczynam się już do tego przyzwyczajać. Cieszę się, że mogę spędzić wakacje z Niallem, jak kiedyś, gdy byliśmy jeszcze dziećmi. Zawsze skakaliśmy po drzewach, które przewróciła burza i szukaliśmy skarbów. Potem wracaliśmy do domu z podrapanymi kolanami, za co obrywało nam się od mam, ale który pirat albo szpieg nie ma blizn? Moje dzieciństwo było wspaniałe, do czasu aż... Nie, nie ważne. Poza tym świetnie dogaduję się z Liamem, bo to chyba jedyna osoba w całym tym domu, z którą da się normalnie porozmawiać o w miarę przyziemnych rzeczach. Lou jest wspaniały od mokasynów, aż po czubek włosów. Umówiłam się z nim na zakupy na jutrzejsze popołudnie. Poza tym poznałam też Danielle i Eleanor, to naprawdę miłe i zabawne dziewczyny, tylko trochę dziwi mnie fakt, że z własnej woli chodzą z takimi przypałami. Co ta miłość robi z człowiekiem... I jest jeszcze Zayn, który zachowuje się tak, jakbym odbierała mu tlen, albo stłukła lusterko. Nie wiem co mu zrobiłam, ale odsuwa się ode mnie, jakbym była czymś zarażona. Gdyby nie on, to wakacje w Londynie byłyby całkiem przyjemne. Wysypałam z opakowania dwie tabletki i popijając wodą, połknęłam.

 Nie zdążyłam nawet przyjrzeć się mijanym widokom. Koń biegł tak szybko, jakby gonił go sam diabeł. Wiatr rozwiewał mi włosy pod toczkiem i wiał w oczy tak, że zaczęły łzawić, w konsekwencji czego, przestałam widzieć cokolwiek na swojej drodze. Było mi przeraźliwie zimno. W desperacji mocno ściskałam wodze, lecz koń nie nie zwalniał.
Kończy się czas.
Niebo zachmurzyło się, co było oznaką nadchodzącego deszczu. Mijałam kolejne pola, lasy i dolinki zielonej Irlandii, lecz nie miałam czasu dokładnie im się przyjrzeć i stwierdzić, gdzie jestem. Koń i jeździec powinni być jednością, stać się jedną istotą, dopełniać się. Lecz ja nie potrafiłam zapanować na zwierzęciem. Nogi, w obcisłych bryczesach, bolały mnie już od długiej jazdy. Na skórze poczułam pierwsze kropelki deszczu.
Kończy się czas.
Nagle sceneria się zmieniła, zniknął koń i piękny krajobraz Irlandii. Szybko wertowałam książkę, która była całkowicie pusta, niezapisana. Każda strona była biała jak śnieg. Przerzucałam kartki coraz szybciej, z nadzieją, że na następnej znajdę choć jedno słowo. Jakąkolwiek podpowiedź. Lecz nie znalazłam nic.
Kończy się czas...



9 lipca, Londyn, Anglia
Grace i Louis wrócili do domu po kilkugodzinnych zakupach obładowani paczkami, siatkami i torebkami pełnymi ubrań. Trafił swój na swego. Najdziwniejszą rzeczą jest to, że Grace była jedyną osobą na całym świecie, której Lou pozwolił nosić paski, a to samo w sobie jest już niemałym sukcesem.
-Graaaaaaaaaaaaace, jesteś! -krzyczał wniebowzięty Niall. -Moja kochana, najpiękniejsza, najwspanialsza kuzynko, dla której skoczyłbym w ogień i zrobił wszystko czego byś tylko zapragnęła, zrób coś do jedzenia!
Wszyscy wybuchnęli śmiechem, dziewczyna ruszyła w stronę kuchni, aby przygotować obiad dla sześciu osób składający się z co najmniej dwudziestu porcji, a chłopcy w nagłym i niespodziewanym przypływie męskiego honoru wnieśli zakupy na górę. Grace wyciągnęła z lodówki jajka, bekon, pomidory i ogółem wszystko co nadawało się do spożycia i postawiła na blacie kuchennym. Zaczynała właśnie kroić warzywa, gdy usłyszała za sobą głos:
-Pomóc?
Reakcja Grace była natychmiastowa, zaskoczona dźgnęła się nożem w palec, upuściła deskę do krojenia i z cichym sykiem bólu, spojrzała na stojącego obok Zayna. Chłopak na widok krwi szybko podszedł do dziewczyny, chwycił jej rękę tak, aby mniej ją bolało, gdyż rana była dość głęboka i rzucił szybkie "nie ruszaj się". Drugą ręką otworzył szufladę i wyjął plaster, który rozerwał zębami i spojrzał na Grace z dziwnym wyrazem twarzy. Podniósł jej palec do ust i ostrożnie scałował krew, po czym nałożył mały opatrunek.
-Przepraszam, nie chciałem -powiedział, a w jego głosie zabrzmiał gniew, odwrócił się i wyszedł z kuchni, pozostawiając tam osłupiałą Grace. Stałaby tak pewnie jeszcze całą wieczność i jeden dzień dłużej, ale po chwili do najczęściej używanego pomieszczenia zbiegło się 4/5 zespołu, z głośnymi okrzykami wzburzenia, że są głodni, a obiadu jeszcze nie ma.
-Co tu się stało i dlaczego mój bekonik leży na podłodze?! -wykrzyknął Niall i szybko zaczął zbierać jedzenie z podłogi, z nadzieją, że zarazki miały akurat przerwę w pracy i jakoś nie lubią bekonu.
-Nic, nic, skaleczyłam się. Zaraz będzie jajecznica. Liam, podasz mi patelnię? -wytłumaczyła się Grace i postanowiła zapomnieć o dziwnym zdarzeniu, które miało miejsce kilka chwil wcześniej.


-Hej, mam pomysł. Może zagramy w kosza? -wykrzyknął Harry z wyszczerzem na twarzy i podekscytowany, że wymyślił coś tak genialnego, rzucił się w stronę drzwi do ogrodu.
Wszyscy z entuzjazmem podjęli jego propozycję i wyszli na tyły domu, gdzie lipcowe słońce ostro dawało po oczach, co w sumie było rzadko spotykane w Londynie. Wszyscy podzielili się na dwie grupy: w jednej Liam, Niall i Zayn, a w drugiej Grace, Louis i Hazza.
-Macie Grace, więc damy wam fory! -łaskawie wykrzyknął Liam, na co Niall dostał napadu histerycznego śmiechu i zaczął turlać się po ziemi z okrzykiem "inhalator! potrzebny mi inhalator!".
-Człowieku, ty nigdy nie...nie... -parskał Niall, nie mogąc dokończyć zdania. W końcu nabrał powietrza i po kilku głębokich wdechach i wydechach ogarnął trochę padaczkę.
Gdy tylko zaczęła się gra, wszyscy zrozumieli, co miał na myśli Horan. Grace tak sprawnie manewrowała piłką i choć była niewysoka, trafiała do kosza nawet z dalekiej odległości. Okrzyki "to nie fair!" i "oddaj mi piłkę skurwielico!" można było usłyszeć chyba nawet na ulicy. Udało jej się odebrać piłkę nawet Zaynowi, który do tej pory uważany był za mistrza w tej dziedzinie. W momencie gdy na palcach, jak profesjonalista, odwracała się od niego, ich oczy na moment się spotkały, ale Malik szybko odwrócił wzrok.
-Gdzie ty się nauczyłaś tak grać? -spytał Liam, który zrezygnowany usiadł już pod koszem, nie próbując nawet walczyć o piłkę.
-Jestem z Irlandii -odpowiedziała Grace z chytrym uśmiechem i mrugnęła do Nialla. -My się z tym rodzimy.
Poza tym Harry wymyślił nowy sposób zdobywania punktów, a mianowicie chwytał Grace za biodra i podnosił do góry, a dziewczyna jednym sprawnym ruchem rzucała piłkę prosto do celu. Styles trzymał dziewczynę przy sobie odrobinę zbyt długo niż było to potrzebne, co oczywiście nie uszło niezwykle spostrzegawczym oczom Lou. Z zacieszem, że jest w zwycięskiej drużynie, co w sumie ani w najmniejszym stopniu nie było jego zasługą, przybił piątkę Grace i Harry'emu. Wtedy Styles podniósł kuzynkę Nialla do góry i jednym szybkim ruchem posadził na swoich barkach.
-Zarządzam przerwę! -krzyknął, odchylił głowę do tyłu i uśmiechnął się do dziewczyny, po czym zrobił krok do przodu i potknął się o kamień, a za nim poleciała też Grace i oboje upadli we wdzięcznej pozycji na trawę. Upadkowi zawtórował ogólny wybuch śmiechu i okrzyk Louisa:
-To wyglądało trochę jak scena z Dirty Dancing, kiedy Swayze tak podnosił Baby! Tyle że w filmie nie upadli...
-Ty w ogóle oglądałeś ten film? -zaśmiał się Liam. -Nie wiem, gdzie ty widziałeś taką scenę...
Styles z tą swoją zadowoloną miną spojrzał na Grace i pomógł dziewczynie podnieść się z ziemi, po czym szepnął:
-Więc od dziś mówimy na ciebie Baby.

* * *
No i jak Wam się podoba? Przypominam, że chętni do informowania o nowych rozdziałach mogą podawać swojego tłytera albo gadu w komentarzu. Do napisania! <3

6 komentarzy:

  1. Jest zajebistee ! <3 Dodaj następny rozdział ;P
    Czekam i zapraszam do mnie ;))
    xoxo

    OdpowiedzUsuń
  2. Zajebiste to mało powiedziane :)"szybko zaczął zbierać jedzenie z podłogi, z nadzieją, że zarazki miały akurat przerwę w pracy i jakoś nie lubią bekonu." uwielbiam :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Lepszy od pozostałych :D Do tej pory nie mogę się połapać, który to który :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Extra : D
    http://worldbyemily.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie no po raz kolejny muszę powiedzieć, że masz talenta!. <3 Jeśli postanowisz przerwać pisanie to bd miała ze mną do czynienia ;> Buahahaaha . ; **

    OdpowiedzUsuń