środa, 20 czerwca 2012

Epilog

Nie mam nic, co bym mógł Tobie dać. Nie mam sił, by przed Tobą Panie, stać. Puste ręce przynoszę przed Twój w niebie tron. Manną z nieba nakarm duszę mą.

Słońce rzucało złociste promienie na pokryty iskrzącym się śniegiem marmur. W oddali słychać było radosne świergotanie ptaków i szelest wiatru w koronach drzew. Spod białego puchu wystawały pojedyncze źdźbła zielonej trawy, zwiastujące pierwsze oznaki wiosny. Gdzieniegdzie jasną główkę wychylał przebiśnieg, jakby budząc się ze snu i znowu otwierając oczy na piękny świat. Niebo było błękitne, przejrzyste, nie skalała go ani jedna chmurka. Wielki, rozłożysty dąb rzucał cień na dwa marmurowe pomniki -jeden starszy, drugi nowo postawiony. Obsypany był bukietami kolorowych i pachnących kwiatów, wokoło ułożone były uplecione przez dzieci wianuszki i znicze z zapalonymi świeczkami. Ich płomyki drgały leciutko na wietrze. Na prostym nagrobku uwieńczonym krzyżem widniało zdjęcie uśmiechniętej i szczęśliwej dziewczyny. Na głowie miała burzę rudych loków, na nosie niesforne piegi i śmiejące się oczy. Niżej umieszczono starannie wyryty napis:

Grace Madeline Horan
21 lipiec 1994 - 8 sierpień 2012
Żyła osiemnaście lat.
Panie, proszę spraw, aby życie mi nie było obojętne. Abym kochał zawsze to, co piękne. Pozostawił ciepły ślad na czyjejś ręce. Panie, proszę spraw...


Marzec następnego roku, Londyn, Anglia
Chłopcy siedzieli na kanapie w studiu jednego z londyńskich programów. Ich twarze były poważne, spokojne, ale nie smutne. W oczach kryła się tęsknota, jakby jakaś część ich samych zniknęła bezpowrotnie razem z Grace. Od tego czasu minęło już osiem miesięcy. Osiem miesięcy na przyzwyczajenie się do jakiejś pustki, jakiegoś braku radości, do braku tego znajomego śmiechu, tych zadziornych dowcipów, tego humoru i pewności siebie. A jednak żaden czas nie mógł zamazać wspomnień, nawet rok czy dziesięć lat. Nieprawdą jest, że czas leczy rany. On jedynie pozwala zapomnieć o tym, jak bardzo boli.
-Dzisiaj w studiu witamy członków znanego boybandu, One Direction.
Chłopcy uśmiechnęli się szczerze do kamery, przywitali z dziennikarką. Dzisiaj obywała się premiera rozszerzonej wersji ich płyty, nad którą pracowali jeszcze w wakacje. Pod koniec sierpnia zmienili jej tytuł. Teraz brzmiał Up All Night: To be continued....
-Porozmawiajmy o waszej płycie. Może wytłumaczycie, co oznacza jej tytuł, a raczej dopisek? -spytała reporterka, zaglądając w notatki.
Niall wziął głęboki oddech i zaczął mówić:
-Osoba, którą bardzo kochaliśmy i kochamy nadal, a której już z nami nie ma, całe życie kierowała się tym właśnie hasłem. Zawsze wierzyła, że ciąg dalszy nastąpi, że nie jest sama, jeśli wiecie, co mam na myśli. Wytatuowała sobie ten napis, aby zawsze przypominał jej, co jest najważniejsze.
-To be continued... dopisek do naszego tytułu oznacza, że czasami koniec jest nowym początkiem -dopowiedział Zayn.
Od jakiegoś czasu jego ciało zdobił nowy tatuaż. Było ich już sporo, ale każdy był dla niego równie ważny. Tym razem pod sercem wytatuował sobie krótki napis: forever young. Miał on zawsze przypominać mu o Grace, której jedno słowo, jedno spojrzenie niosło za sobą radość i szczęście. Nie cieszył się nią długo, nie to było mu dane. I wcale nie miało być. Zayn zrozumiał dlaczego tak się stało, dlaczego Grace odeszła tak szybko. Miała uświadomić mu, czym w życiu ma się kierować, jak nigdy więcej nie postępować. Te dwa dni spędzone przy jej szpitalnym łóżku, to oczekiwanie na to, co się stanie, nadzieja, że ona jeszcze wyzdrowieje dały mu siłę i wzmocniły wiarę. Grace odeszła, ale jednocześnie zostając na zawsze przy nim. Dziękował jej za to z całego serca.
Pomyślał o teledysku do piosenki, w którym zagrała jeszcze w wakacje. Nagarnie mówiło o kimś, kto chciał zostać na zawsze młody, żyć wiecznie. Jej się to udało. Jej, dziewczynie chorej, której dzieciństwo polegało na nieustannym uważaniu ze względu na chorobę, ciągłym ukrywaniu prawdy. Umarła jako nastolatka i taka pozostanie w sercach i wspomnieniach wszystkich, którzy ją kochali już na zawsze. Będzie żyć tak długo, jak długo inni będą o niej pamiętać. Na zawsze taka sama, uśmiechnięta, wesoła, pełna radości życia, młoda. Po jej śmierci Zayn postanowił sobie coś i dopiął swego. Rzucił palenie, zerwał z nałogiem.
-Jakieś dalsze plany w waszej zespołowej karierze?
-Mamy wiele planów -głos zabrał Harry. -Szykujemy nowy projekt, ale to na razie tajemnica. Teraz musimy trochę odpocząć, ale nie damy o sobie na długo zapomnieć.
-Każdy boyband ma kiedyś swój koniec.
-Nie nasz. One Direction jest wieczne -powiedział poważnie Zayn.
-A życie prywatne? -spytała dziennikarka.
Tym razem odpowiedział Lou. Przez te kilka miesięcy bardzo zmężniał, spoważniał, pozostając jednocześnie tym samym radosnym i cieszącym się chwilą chłopakiem. Nie, nie chłopakiem. Mężczyzną.
-Jesteśmy szczęśliwi, tak jak jest.
Prawdą było, że Louis dalej kochał Eleanor, tak jak Liam Danielle. Również Niall z Devonne i Harry z Sophie tworzyli udane związki. Natomiast Zayn nie myślał na razie o kolejnej miłości, nie szukał dziewczyny, choć wiedział, że kiedyś na pewno taką zajdzie. Ale nic na siłę, do tego potrzeba czasu.
-A malutka Grace?
-Ma się wspaniale -odpowiedział Liam. -Ma urodę po mamusi, ale charakter po mnie, a jej ulubioną zabawką jest Chudy z Toy Story.
-Ma gust -zaśmiał się Niall. Mała Grace, córeczka Liama i Danielle urodziła się zaledwie niecałe dwa miesiące temu, a już podbiła serca wszystkich, szczególnie Horana. Nikt nie miał wątpliwości co do tego, jakie nadać jej imię, wszyscy zgodnie stwierdzili, że Grace Payne brzmi wspaniale. Tylko tak Danielle i Liam mogli podziękować przyjaciółce za to, co dla nich zrobiła. Bez niej prawdopodobnie nie byliby już razem, a małej Grace nie byłoby na świecie.
-Kolejne pytanie kieruję do Zayna. W mediach pojawiły się pogłoski o twoim nowym projekcie?
-To prawda -odpowiedział Malik. -Co prawda z mojej inicjatywy, ale wspólnie z chłopakami otwieramy fundację do walki z cukrzycą. Fundacja będzie funkcjonowała pod hasłem "Never-ending", taki też napis znajdzie się na bransoletkach, które podarujemy wszystkim pacjentom szpitali, dla których będziemy zbierać pieniądze na profesjonalny sprzęt. Będziemy organizować imprezy i koncerty charytatywne nie tylko w Europie, a dochód przekazywać m.in. na pompy insulinowe, lekarstwa oraz inne sprzęty do mierzenia poziomu insuliny i ratowania życia chorych zarówno do użytku prywatnego, jak i dla szpitali.
-Jestem pod wrażeniem -powiedziała dziennikarka, szczerze poruszona. -Na koniec... mogę poprosić o krótki koncert dla publiczności?
Chłopacy zgodzili się i weszli na mini-scenę, wybudowaną specjalnie na potrzeby programu. Zgasły wszystkie światła, a na ekranie za nimi zaczęto wyświetlać pierwsze sceny z teledysku do "Forever Young". Równocześnie zabrzmiały pierwsze dźwięki piosenki.
Let's dance in style, let's dance for a while,
Heaven can wait, we're only watching the skies,
Hoping for the best but expecting the worst,
Are you gonna drop the bomb or not?
Słowa piosenki płynęły prosto z ich serc, można było wyczuć to z ich głosów. Śpiewali piosenkę, która połączyła i jednocześnie podzieliła ich z przyjaciółką. Właściwie śpiewali o niej i dla niej, wkładając w to samych siebie. A na ekranie za nimi po raz ostatni uśmiechała się do nich radosna i szczęśliwa twarz Grace. Na zawsze młoda.

* * *
Nie wierzę, że dotarliśmy do końca! W sumie napisałam 30 rozdziałów, prolog i epilog. Proszę, nie bądźcie na mnie źli, że koniec nastąpił tak szybko, ale to nie miała być Moda na Sukces. Tak więc, chciałabym podziękować wszystkim czytelnikom, którzy byli ze mną od początku do końca za wsparcie i tym, którzy dołączyli się w trakcie pisania. Dziękuję za te 263 komentarze i 7 tysięcy 696 odwiedzin bloga! Może to nie rekord, ale jakoś tak ciepło na sercu <3 Chciałabym tutaj wymienić kilka osób, ale gdybym się rozpisała, to chyba nigdy bym nie skończyła Wam dziękować, więc wiedzcie, że WAM WSZYSTKIM jestem ogromnie wdzięczna, dzięki Wam napisałam to do końca. Od razu uprzedzam - taka końcówka zamierzona była już od początku pisania, więc nie bądźcie na mnie źli za śmierć Grace, a może jeśli się jej głębiej "przyjrzycie" to zobaczycie, co miałam na myśli i co ta śmierć wniosła do opowiadania...? Mam nadzieję, że nikt nie odebrał tego jako mój kaprys, aby uśmiercić główną bohaterkę, bo tak będzie ciekawiej. Uwierzcie, miałam w tym swój cel i mam nadzieję, że go docenicie. Na koniec chciałabym poprosić wszystkich którzy czytali, a którzy jeszcze nie komentowali, aby pod tym ostatnim już postem pozostawili dla mnie wiadomość o tym, co im się podobało, a co nie. Chciałabym bardzo wiedzieć ilu było czytelników, bo uwierzcie, że każda osoba cieszy mnie jak cholera! A może kiedyś tam zacznę nowe opowiadanie? Mam już na nie pomysł, a raczej przebłyski fabuły, ale zobaczymy. Dam Wam znać, a póki co - dziękuję za wszystko i pozdrawiam serdecznie! ;-) xoxo Magda