Nagle rozległo się głośne miauczenie.
Wszyscy z minami mówiącymi 'what in the hell?', zaczęli rozglądać się po salonie.
-To ja jestem jakaś walnięta, czy wy też słyszycie kota? -spytała Grace.
-Ja nic nie słyszę -odpowiedział szybko Harry. -Wydaje wam się, w głowach wam się poprzewracało od tej muzyki. Wracajmy do filmu.
Złapał pilota, wcisnął 'play' i z wielkim wyszczerzem na twarzy poklepał miejsce na kanapie obok siebie. Wszystkim wydało się to podejrzane, więc nie zwracając uwagi na Styles'a zaczęli poszukiwania kota. Niall udawał detektywa i skradał się na palcach do drzwi.
-Droga wolna -szepnął i przywołał resztę gestem ręki, za co oberwał od Louisa w głowę.
-Ogarnij się, mały -zaśmiał się Lou i wyszedł na korytarz za odgłosem miałczenia.
Horan oczywiście strzelił focha, ale tylko na chwilę, bo potem zapomniał o co się obraził. Grace podeszła do drzwi prowadzących do nieużywanej garderoby, gdzie znajdowały się walizki, pudła i torby, potrzebne w czasie trasy.
-Słyszę coś, chodźcie tutaj... -powiedziała i przybliżając ucho do drzwi, zaczęła nasłuchiwać.
-Przesłyszało ci się. Patrzcie, teraz jest fajna scena! -krzyczał Harry, próbując zwrócić uwagę wszystkich na ekran telewizora, ale nikt go nie słuchał.
Wtedy Liam otworzył drzwi do garderoby, a Niall, wykorzystując swój zabójczy refleks i umiejętności ninja odsunął wiklinowy kosz, stojący w rogu pomieszczenia. Oczom wszystkich ukazał się rudy kotek, patrzący ciemnymi ślepkami na obecnych i domagający się mleka.
-Haroldzie Edwardzie Milwardzie Styles, czy mógłbyś nam, do jasnej cholery, wytłumaczyć co ten kot robi w naszej garderobie? -spytał Liam, starając się opanować głos.
-Nie mam pojęcia, jak się skubany tu dostał -opowiedział pełnym przekonania głosem Harry.
Wtedy Louis nie dał rady się opanować i wybuchnął głośnym śmiechem, a wszyscy inni poszli w ślad za nim. Niall po raz drugi tego dnia, zaczął tarzać się po podłodze.
-Był taki samotny i...tak na mnie patrzył...-próbował wytłumaczyć się Harry. -A ty co byś zrobił, gdybyś szedł ulicą i nagle zauważył kilo bezpańskich marchewek?
Lou spojrzał na niego z wyszczerzem na twarzy jak stąd do Australii i odezwał się, jakby to była najbardziej oczywista rzecz pod słońcem:
-Zjadłbym.
-Jak długo przechowujesz tutaj tego kota? -spytał Liam, który nadal nie mógł uwierzyć, że ktoś mógł zrobić coś takiego.
-Trzy dni...
-Trzy dni chowasz żywe stworzenie w garderobie?! -wrzasnął Niall, a potem dostał kolejnego napadu śmiechu i łzy zaczęły spływać mu po policzkach.
-Ale karmiłem go, bystrzaku! -oburzył się Styles.
-I co my teraz zrobimy z kotem? -zastanawiał się Liam.
-Zostawimy? -szepnął z nadzieją Harry, ale gdy wszyscy spojrzeli na niego z minami 'are you fucking kidding me?', stwierdził, że nic już nie wskóra.
Grace podeszła do rudej kuleczki i wzięła na ręce. Zawsze lubiła zwierzęta, co prawda nie miała kota, ale w Irlandii miała psa, właściwie suczkę, która wabiła się Nikita i konia. Pogłaskała mięciutkie futerko, a kot w odpowiedzi zamruczał z zadowolenia.
-Ale ja go już nazwałem... -zaczął niepewnie Harry. -Poznajcie Hannibala.
W tym momencie dla Nialla było to już za wiele. Biedny chłopak nie mógł złapać oddechu.
-Nazwałeś kota Hannibal? Co to, jakiś ludożerca jest? -śmiał się Horan ze łzami w oczach.
-Przykro mi Harry, ale nie możemy zatrzymać tutaj kota. Na pewno ktoś go szuka -powiedział Liam, który zawsze musiał myśleć za wszystkich. -Trzeba będzie rozwiesić ulotki, że go znaleźliśmy, a może ktoś się zgłosi.
-Liam ma rację -odezwała się Eleanor. -Ale jeśli nikt nie przyjdzie, to może...
Wtedy Grace spojrzała na resztę ze zrezygnowaną miną i powiedziała:
-Harry... Hannibal to dziewczyna.
Z perspektywy Grace
Podzieliliśmy się na kilka grup, żeby zdążyć rozwiesić wszystkie ogłoszenia. Liam poszedł z Danielle, Louis z Eleanor, Zayn z Niallem, a ja z Harrym. Styles całą drogę planował, jakby tu zniszczyć i obrócić w popiół wszystkie te ulotki, ale na nic się to nie zdało. W końcu biedak pogodził się ze swoim losem i posłusznie przybijał kartki do drzew i słupów.
-Przyzwyczaiłem się już do Hannibala -powiedział, spoglądając na mnie.
-Chyba do Hani -zaśmiałam się cicho. Jak można nie zauważyć, że ten kot to ona, a nie on?
Harry uśmiechnął się do mnie, chyba udało mi się poprawić mu trochę humor. Wtedy wyszczerzył się tak, że w policzkach pojawiły mu się dołeczki.
-Grace, mogę Cię o coś spytać?
-Hm? -nie wiedziałam, o co może mu chodzić, ale to nie było nic nowego.
-Podoba ci się Zayn?
Zamurowało mnie. Po prostu stanęłam na środku chodnika i patrzyłam na jego twarz, która w tym momencie nie wyrażała żadnych emocji.
-Skąd ci to przyszło do głowy? -spytałam cicho.
-Nie wiem, po prostu... Podoba ci się czy nie? -nie dawał za wygraną.
-Nie -odpowiedziałam pewnie. Zbyt pewnie.
Harry trzepnął tymi swoimi lokami i ruszył cwaniacko oczami. Wtedy nie zdawałam sobie sprawy, jak wiele fanek chciałoby być w tej chwili na moim miejscu.
-To dobrze -opowiedział i przyczepił ostatnią ulotkę z rozbrajającym uśmiechem na twarzy.
Nagle poczułam na skórze kroplę deszczu. I kolejną, kolejną i jeszcze jedną. Nim zdążyliśmy się zorientować, zaczęła się ulewa. Spojrzałam w niebo - było całe czarne. Typowo londyńska pogoda. Harry złapał mnie za rękę i ruszył ulicą w stronę najbliższych budynków.
-Szybko! -krzyknął, a ja posłusznie podbiegłam za nim.
Całe szczęście, że założyłam dziś swoje ulubione conversy, a nie jakieś koturny. Przez to wyglądałam przy nim jak jakiś krasnal, ale lepiej tak, niż biec w obcasach podczas ulewy. Byłam cała mokra, włosy miałam w nieładzie, po kurtce spływała mi woda. Harry wcale nie wyglądał lepiej, ale gdy odwrócił się do mnie, zobaczyłam, że się śmieje. Śmiał się jak głupi, nie wiem z czego. Biegliśmy tak, jak dwójka zmokłych idiotów i mijaliśmy ze śmiechem przechodniów, którzy byli na tyle inteligentni, że zabrali ze sobą parasolki. Humor Styles'a był zaraźliwy i też mi się udzielił. Nie wiem dlaczego, ale miałam ochotę stanąć, zwrócić głowę prosto do nieba i patrzeć na spadające prosto na mnie krople deszczu. Wtedy dobiegliśmy do zadaszonej altanki jakiegoś małego sklepiku i wybuchnęliśmy głośnym śmiechem. Oparłam się o ścianę i odgarnęłam mokre włosy z twarzy. Harry przez cały czas trzymał mnie za rękę. Spojrzał mi w oczy i spoważniał, a ja też przestałam się śmiać. Nagle zrobiło się jakoś inaczej, Harry przybliżył się do mnie. Stał tak blisko, że przycisnął mnie do ściany. Patrzyłam w jego zielone oczy, krople deszczu na zmierzwionych lokach i nie mogłam odezwać się ani słowem. Wtedy Harry przybliżył swoje usta do moich i delikatnie mnie pocałował.
* * *
Jeden z tych dłuższych rozdziałów. Mam dla Was mały apel: proszę wszystkich, którzy czytają, żeby dali mi znać, poprzez komentarz, bo chcę wiedzieć, czy mam dla kogo to pisać. To dla mnie naprawdę bardzo ważne. Do napisania! <3
Zabiję Cię. HARRY JEST MÓJ KOBIETO. Grr..gotuje się we mnie.
OdpowiedzUsuńpiszpiszpisz ♥
Ja czytam i bardzo tubie twoje opowiadanie ;)
OdpowiedzUsuńP.S ale mam nadzieje że ona jednak będzie z Malikiem ;p
No i coś z Harrym . xD Co Ty dalej wymyślisz, kochanie? Buahahahaa. Niee, ja Go nie zdradzam. <3 Czekam na kolejnyy. ; *
OdpowiedzUsuńTo jest nieziemskie ! Masz ogromny talent :) :) :)
OdpowiedzUsuńakcja z kotem świetna :D
OdpowiedzUsuńale jak można nazwać kota hannibal? :D
świetny i czekam na kolejny.
czadooooowy! <3
OdpowiedzUsuńoby więcej takich! ;-)
tak czytam bla bla bla jest świetny bla bla bla jak moglas skończyć w takim momencie?!?!?! no ja buenos wierze.
OdpowiedzUsuńa ta scena z Hanibalem hahaha geniusz xd i Harry próbujący udawać niewiniatko <3 dobrze że Niall się nie posikal z tego śmiechu ;)