Z perspektywy Grace
-Znam tego człowieka! -wykrzyknęłam, a wszyscy spojrzeli na mnie zdziwieni. Ręce trzęsły mi się, do oczu napłynęły łzy. -To on zabił mi ojca!
Rzuciłam się do przodu, a po policzkach spływały mi łzy. Niall chwycił mnie za ramiona i przyciągnął do siebie. On o wszystkim wiedział. On i Devonne. Towarzysz Denise podszedł do nas z przyklejonym do twarzy sztucznym uśmiechem i powiedział do mnie:
-Witaj, Grace. Jak miło znowu cię widzieć! Ostatnim razem byłaś o połowę niższa, cała od piasku, a na głowie miałaś dwa warkoczyki.
Zacisnęłam mocno zęby. Jak on śmie! Stoi ubrany w ten swój dopasowany drogi garnitur i patrzy na mnie z wyższością. Niall przytulił mnie bardziej do siebie.
-Co pan tutaj robi? -spytałam ze wściekłością.
-Pytasz dlaczego tutaj jestem? -prychnął. -Sam chciałbym to wiedzieć. Jak wiesz, jestem prawnikiem i przyszło mi bronić mojej własnej córki! Nie daruję temu, kto jej to zrobił.
Tutaj spojrzał na stojącą z tyłu DJ. Wyglądała jak nie ona, w ogóle nie przypominała tej dziewczyny z wesołego miasteczka. Była cicha, blada, jakby ktoś coś jej zrobił. Zwróciła wzrok na nas, a potem szybko go opuściła. Pięknie, a więc myliłam się kiedy mówiłam, że taki drań nie może mieć rodziny. Niedaleko pada jabłko od jabłoni, córeczka godna swojego tatusia. Dziwne tylko, że nazwisko Richards prześladuje mnie nawet tutaj. Myślałam, że już nigdy go nie spotkam, że będę mogła zapomnieć o człowieku, który zniszczył życie mi i mojej mamie. Teraz rozumiem dlaczego od razu wiedziałam, że z DJ jest coś nie tak. Od naszego pierwszego spotkania prześladowało mnie to uczucie i wygląda na to, że miałam rację. Takie geny się dziedziczy.
-Wyrosłaś na piękną dziewczynę, Grace! Tata byłby z ciebie dumny.
-Nie waż się wspominać o moim ojcu, rozumiesz?! -wykrzyknęłam. Tego było już zbyt wiele. -Nigdy więcej tego nie rób! To przez ciebie nie żyje, ty podły draniu, to ty go zabiłeś!
Wszyscy na korytarzu patrzyli na mnie, ale miałam to gdzieś. Stałam twarzą w twarz z mężczyzną, który w podstępny sposób wykorzystał moją rodzinę. Oszukał mojego tatę, udawał naszego przyjaciela, a potem sfałszował dokumenty i chciał odebrać nasz dom i całą posiadłość. Szantażował nas, groził odebraniem stadniny, na którą mój tata ciężko pracował całe swoje życie. Był prawnikiem, więc wszystko uchodziło mu na sucho. Kiedy pokazał mojemu tacie dokumenty, według których musieliśmy zapłacić ponad milion dolarów długu, tata nie wytrzymał. Zmarł na zawał serca, chociaż był jeszcze w młodym wieku. Przerosło go, że ktoś chce odebrać nam wszystko, co było dla nas najcenniejsze. Później cała sprawa ze sfałszowanymi papierami wyszła na jaw, ale było już za późno. Nic nie przywróci nam życia taty. Ale nawet wtedy ten oszust nie został ukarany, miał zbyt duże wpływy. Wtedy nauczyłam się, że ludziom nie można ufać. Na świecie nie istnieje sprawiedliwość.
-Wszystko w porządku? -adwokat Zayna, pan Kennedy podszedł do nas i spojrzał na mnie pytająco.
-Tak -odpowiedziałam cicho.
-A więc do zobaczenia, Grace. Miło było cię spotkać po tylu latach.
Miło byłoby, gdybym mogła wydrapać ci oczy, pomyślałam i patrzyłam za oddalającymi się Danielem i Denise Richards. Wtedy coś sobie uświadomiłam.
-Proszę pana... -zwróciłam się do adwokata Zayna. -Znam tego człowieka, jest bezwzględny i zakłamany, nie cofnie się przed niczym, byle tylko bronić swojej córki. Trudno będzie podważyć jego argumenty.
-Nic się nie bój. Damy radę -powiedział do mnie i uścisnął moją rękę, dodając otuchy.
25 lipca, Londyn, Anglia, dzień rozprawy
Z perspektywy Grace
Dzisiaj miała odbyć się rozprawa przeciw Zaynowi. Wszystko zostało przyspieszone, ze względu na działania adwokata Malika i prawnika Richardsa. Bałam się dzisiejszego dnia, bałam się tego, czego dowiem się na sali sądowej. Musiałam poukładać sobie wszystko w głowie, a od dziecka najlepiej udawało mi się robić to podczas spacerów. Kiedy byłam mała spacerowałam po pobliskich lasach i łąkach, znałam je wszystkie jak własną kieszeń. Nie ma piękniejszego widoku niż irlandzka rzeka, przecinająca zieloną dolinkę, a w dole ciągnący się jakby w nieskończoność las. Kocham przyrodę, zawsze była mi bardzo bliska i nie zamieniłabym takiego życia na gwar miasta. Do rozprawy były jeszcze 3 godziny, więc zdjęłam z wieszaka beżowy płaszczyk i skierowałam się w stronę drzwi.
-Grace... -usłyszałam za sobą. Odwróciłam się i zobaczyłam Harry'ego. -Gdzie idziesz?
-Na spacer. Muszę coś przemyśleć -odpowiedziałam.
-Już niedługo wychodzimy.
-Tak wiem, nie będę tam długo. Po prostu muszę odreagować, już dłużej nie wytrzymam...
Harry spojrzał na mnie. Wszyscy byli akurat w swoich pokojach, szykowali się na rozprawę. Styles miał już na sobie czarny garnitur, pod spodem białą koszulę i muszkę. Wyglądał bardzo elegancko, zupełnie inaczej niż na co dzień. Jego włosy jednak pozostały takie same, na czoło spływały mu niesforne loki, zielone oczy świeciły się, a na policzkach pojawiły się te znane mi dołeczki.
-Powiesz mi, kim był ten mężczyzna w areszcie? -spytał.
Nikomu nie tłumaczyłam tego, co stało się dwa dni temu na więziennym korytarzu. Niall i Devonne rozumieli moją reakcję, reszta nie pytała. Pewnie myśleli, że im powiem, a skoro tego nie zrobiłam - zrozumieli. Byłam im za to wdzięczna, ale teraz, kiedy Harry spytał mnie o to, poczułam, że chcę się komuś zwierzyć. Wszystko tłumiłam w sobie, a tajemnic miałam naprawdę sporo. Chciałam mu powiedzieć o wszystkim, ale przecież nie mogłam. Ale o tej jednej rzeczy mogłam z nim porozmawiać.
-On... przez niego mój ojciec nie żyje. Zabił go, wykańczając psychicznie. Miałam wtedy dziewięć lat -zaczęłam i usiadłam na najniższej schodzie. Harry usiadł obok mnie. Nic nie mówił, tylko słuchał.
-Udawał przyjaciela naszej rodziny, kupował mi czekoladki, bawił się ze mną -ciągnęłam. -Robił to wszystko, bo chciał zdobyć zaufanie mojego ojca. Pieniędzy nam nigdy nie brakowało, ale to dlatego, że mój tata od dziecka ciężko pracował. Nie przy biurku, nie w papierach, tylko fizycznie. Pamiętam jego dłonie... były takie mocne, silne i miał na nich mnóstwo odcisków. Naprawdę ciężko pracował i robił to wszystko dla mnie i dla mamy. Kiedy wracał z pracy, był zawsze bardzo zmęczony, a ja przynosiłam mu kawę i siadałam na kolanach -tutaj mój głos się załamał, ale po chwili mówiłam dalej. -Te dłonie, były dłońmi człowieka, który poświęcił wszystko dla swojej rodziny. Zawsze dbał o nas, nie o siebie. Czasami pracował w nocy, żeby nam niczego nie brakowało. W końcu dorobił się, kupił konie i założył stadninę. To było jego marzenie... Kochał konie i mnie też zaraził miłością do nich. Stadnina była symbolem jego pracy, wielkim sukcesem, jaki osiągnął tylko dzięki sobie, a ten drań chciał go mu odebrać!
Po moim policzku spłynęła łza, którą Harry delikatnie wytarł dłonią.
-Sfałszował dokumenty, a potem szantażował naszą rodzinę. Mówił, że mamy gigantyczne długi, że musimy sprzedać stadninę i część ziemi... Mój tata był młody i w sile wieku, ale zmarł na zawał serca. Moja mama zawsze mówiła, że zmarł dlatego, że serce pękło mu z żalu. I tak właśnie było... Richards jest prawnikiem, wszystko uchodzi mu na sucho. Po jakimś czasie dowiedziałyśmy się z mamą, że zapłacił jakąś banalną kwotę za podrobienie dokumentów i to wszystko. Miałam nadzieję już nigdy więcej go nie zobaczyć... Aż do tego dnia.
Harry nic nie powiedział, tylko mocno mnie przytulił. Nie wiem, jak długo trzymał mnie w ramionach, ale chyba bardzo długo. Cieszyłam się z tego, że miałam komu się zwierzyć, że po prostu był.
-Dziękuję -powiedział. -Że mi powiedziałaś.
-Dziękuję -szepnęłam cicho. -Że mnie wysłuchałeś.
Szłam alejką parkową i wciągałam w płuca orzeźwiające "świeże" powietrze. Park to nie to samo co prawdziwy las, ale zrozumie to tylko ktoś, kto wychował się wśród drzew i pól. Ktoś, kogo domem są sklepy, centa handlowe i ruchliwe ulice, nie będzie potrafił docenić piękna prawdziwego lasu. Tak jest przynajmniej w większości przypadków. No cóż, jak się nie ma co się lubi, to się lubi co się ma. Na razie park musi wystarczyć. Spacerowałam powoli chodnikiem, nie patrzyłam na zegarek. W głowie miałam chaos, nic nie potrafiłam zrozumieć. Usiadłam na ławce i poczułam na skórze lekki powiew wiatru. Niedaleko zauważyłam sprzedawcę lodów, więc wyjęłam portfel i podbiegłam do budki.
-Dwie gałki czekoladowych, poproszę -powiedziałam.
Wróciłam do ławki, gdzie zostawiłam torebkę i płaszczyk, który zdjęłam, bo było mi zbyt ciepło. Poczułam znajome gorąco, rozpływające się po całym ciele. Obok mojego płaszczyka leżała mała karteczka, którą podniosła drżącymi palcami.
Naprawdę mnie nie pamiętasz?
Widzę Cię, skarbie.
Serce biło mi jakby miało wyskoczyć mi z piersi. Rozejrzałam się gwałtownie dookoła, ale nikogo nie zobaczyłam. Czułam, że ktoś mnie obserwuje. Chwyciłam płaszczyk i torebkę i szybkim krokiem ruszyłam w stronę domu. Dlaczego wcześniej nikomu nie powiedziałam o liścikach? Czemu nie wspomniałam o tym Harry'emu? Spojrzałam na zegarek - w pół do trzeciej. To już tak późno? Nie mogłam uwierzyć, że tak długo włóczyłam się po parku. Kiedy tylko dojdę do domu, powiem im o wszystkim! Boże, ręce trzęsły mi się ze strachu i zdenerwowania. Nagle wafelek z lodem upadł mi na ziemię, usłyszałam pisk opon. Obok mnie zatrzymał się czarny samochód, z przyciemnianymi szybami. Chciałam uciec, ale nie miałam gdzie. Rzuciłam się do przodu, ale ktoś chwycił mnie za ramiona i wciągnął do auta.
-Jedziemy! -usłyszałam i zostałam zagłuszona uderzeniem w głowę.
Chwilę przed rozprawą, z perspektywy Denise Jane
-Wiesz co masz robić?
-Wiem! Przestań ciągle pytać! Wiem, co mam mówić! -krzyknęłam.
Bardzo się denerwowałam, bałam się rozprawy. W co ja się w ogóle wpakowałam?
-Mam nadzieję, że tego nie spieprzysz. Szef nie byłby zadowolony.
-Uda się! Wszystko pójdzie zgodnie z planem, nie martwcie się.
-Oby -rzucił jeszcze, nałożył kaptur na głowę i zniknął za rogiem korytarza.
Chciałam stąd uciec. Uciec jak najdalej od tego wszystkiego.
-Gdzie ona jest do jasnej cholery? Jest za 10 trzecia, a jej jeszcze nie ma! -Danielle denerwowała się i chodziła w kółko po sądowym korytarzu. Wszyscy byli już przed salą, czekali na rozpoczęcie rozprawy.
-Przyjdzie -powtarzał ciągle Harry. -Coś ją zatrzymało.
-Oby przyszła na czas! -dopowiedział adwokat.
-Proszę wszystkich na salę rozpraw -powiedział umundurowany mężczyzna i wpuścił wszystkich do środka.
Sędzia, siwy mężczyzna, z krzaczastym wąsem, siedział i sprawiał wrażenie, jakby wszystko było mu już obojętne.
-Proszę wstać. Rozpoczynam rozprawę, w której rozpatrzona zostanie sprawa oskarżenia Zayna Jawaada Malika o gwałt na nieletniej Denise Jane Richards. Proszę usiąść.
Wszyscy usiedli, Zayn wpatrywał się bez nadziei w jeden punkt.
-Na początek oskarżony. Proszę wstać, podejść do barierki i przedstawić się.
-Nazywam się Zayn Malik i mam dziewiętnaście lat. Mieszkam w Londynie -powiedział Zayn.
-Jak odwoła się pan do oskarżenia? -spytał sędzia.
-Jestem niewinny, nic nie zrobiłem! Wiem, że to żadne wyjaśnienie, ale ona po prostu mści się na mnie, bo ją rzuciłem! Taka jest prawda!
-Sprzeciw -pan Richards wstał. -Pokrzywdzona twierdzi, że nic takiego nie miało miejsca.
-A więc twierdzi pan, że nie odbył stosunku z nieletnią pokrzywdzoną?
Zayn zagryzł wargę i rozejrzał się po sali.
-Nie, nie twierdzę. Ale nie zmuszałem jej do tego.
-Ah tak -sędzia podrapał się po brodzie. -To wszystko, może pan usiąść. Przypominam, że przysługuje panu prawo zadawania pytań świadkom.
-Rozumiem -odpowiedział Malik.
-Do barierki zapraszam świadka Grace Madeline Horan.
Na sali zapanował gwar. Grace nie przyszła do tej pory, nikt nie wiedział, co się z nią stało.
-Świadek Grace Madeline Horan? -powtórzył sędzia jeszcze raz.
-Nie ma jej na sali, proszę sędziego -odezwał się Niall. -Ale na pewno jeszcze przyjdzie...
-W takim razie nie będziemy dłużej czekać. Do barierki poproszę oskarżoną.
Denise podeszła wolnym krokiem, przedstawiła się i powtórzyła po raz kolejny swoją wersję wydarzeń.
-Więc uważa pani, że oskarżony nie zerwał z nią, tak jak twierdzi?
-Nie -powiedziała cicho DJ, a potem odeszła na swoje miejsce.
Potem przed sądem odpowiadali kolejno Niall, Eleanor i Devonne. Wszyscy mówili to samo, że Zayn jest niewinny i nic nie zrobił.
-Świadek Harry Styles?
Harry podszedł powoli do barierki, nie rozumiał, gdzie może być Grace. Bał się o nią.
-Nazywam się Harry Edward Milward Styles, mam osiemnaście lat. Tak jak Zayn, mieszkam w Londynie.
-Przypominam, że musi pan mówić prawdę, w przeciwnym razie będzie pan obciążony odpowiedzialnością karną. Czy to zrozumiałe?
Styles przytaknął.
-Jak blisko zna pan oskarżonego? -spytał sędzia.
-Jest moim przyjacielem, mieszkamy razem, jesteśmy w jednym zespole. Wiem, że nie zrobił tego, o co jest oskarżony.
-Skąd?
-Po prostu wiem. Zayn bardzo szanuje kobiety, nigdy nikogo by nie skrzywdził. Wiem, że wszystko wskazuje na jego winę, ale on naprawdę nic nie zrobił!
-A więc twierdzi pan, że pokrzywdzona kłamie?
-Tak właśnie twierdzę -powiedział stanowczo Styles. -Boże, Denise! W co ty się bawisz?
Harry zwrócił się do DJ i spojrzał na nią oceniająco.
-O co ci chodzi? -spytał tak cicho, że tylko ona mogła to usłyszeć, a raczej wyczytać z ruchu jego warg. Nagle wstała, a po policzkach spływały jej łzy.
-Ja powiem! -wykrzyknęła. -Ja już powiem Wam całą prawdę!
* * *
This is it. Muszę trochę odkręcić te wątki kryminalne ;-) Jeden z tym mega długich rozdziałów, ale mam nadzieję, że się Wam podoba. Piszcie w komentarzach!
I znowu mi się za szybko skończył. Nie wytrzymam do kolejnego <3 Absolutnie kocham, był świetny :D
OdpowiedzUsuńNASTĘPNY BITTE !
OdpowiedzUsuńMamoo , boję się o Grace.
I KTO JEST TYM CHOLERNYM SZEFEM.
Devonne. <3
O jprdl. Biedna Grace, mam nadzieję, że jak najszybciej ją odnajdą. Rozdział jak zwykle zajebisty <3
OdpowiedzUsuńGenialny!!! Nie mogę się już doczekać nowego!!! Niby dlugi, a i tak szybko mi minął! ;)
OdpowiedzUsuńJo , jo , jo i to niby był długi . ?
OdpowiedzUsuńBoże on był boski , ej ale co z Grace . ?
I kto to ten szef ?
Supersupersupersuper .
Ale one MUSZĄ być mega długie , bo inaczej akcja by się za szybko skończyła. dosłownie widziałam wzrok jakim Harry mierzy DJ. dosłownie. widziałam. gdzie jest grace do cholery ?! tak te cudne wątki kryminalne :D to jeden z Twoich najlepszych postów wiesz xx Sponge
OdpowiedzUsuńBaaardzo mi się podoba<3
OdpowiedzUsuń@Lovato1DGrande
i zapraszam do mnie: http://let-us-live-forever-young.blogspot.com :D
kurde co sie dzieje z Grace ?!
OdpowiedzUsuńI ciekawe do powie DJ :O
Szybko dawaj nn :)
no ja też mam już dosyć tych kryminalnych wątków. matko to jest naprawdę genialne, a żeby nie powtarzać w kółko tego samego to powiem że jest fantastyczne xd
OdpowiedzUsuńjuż 2:11 a mnie czeka jeszcze trochę czytania. :))))