Z perspektywy Grace
Widok, jaki roztaczał się przed nami był absolutnie przepiękny. Nad błękitną wodą Grande Canale słońce chyliło się już ku zachodowi i rzucało złotą poświatę na miasto. Domki, zbudowane jakby z różnokolorowych kamieni zadawały się unosić na wodzie, którą gdzieniegdzie przecinały stare, lecz mocne i zabytkowe mosty. W oddali, jakby czuwając nad całym miastem stała słynna Wieża Zegarowa, a z drugiej strony Bazylika Św. Marka. Chłopcy zrobili sobie kilka zdjęć z uszczęśliwionymi włoskimi fankami, rozdali autografy, po czym opuściliśmy lotnisko i udaliśmy się na plac, skąd mieliśmy gondolą przepłynąć do Mestre, czyli tej części miasta, którą znajdowała się na lądzie.
-Tutaj, Bella -usłyszałam głos, a potem ujrzałam przed sobą sędziwego, ale dobrze trzymającego się Włocha. Jego głowa lekko przyprószona już była siwymi nitkami, lecz karnację miał ciemną, a oczy czarne jak węgiel.
-Jestem Gustavo, mio caro i mam tę przyjemność przewieźć was po słynnym kanale Grande i pokazać naszą di Venezia.
Uśmiechnęłam się do niego promiennie, wydawał się być bardzo miłym człowiekiem. Obok nas po srebrnej powierzchni wody co chwilę przepływały gondole i tramwaje wodne, czyli vaporetta. Nieopodal stała duża łódź z zakrytym dachem, na której czarną farbą widniał napis "Arcobaleno", co po włosku oznaczało tęczę. Ścisnęłam dłoń stojącej obok mnie Devonne, a ona odwzajemniła uścisk - cieszyła się na pobyt w Wenecji, tak samo jak ja.
-Zapraszam do mojego vaporetto -powiedział Gustavo i gestem wskazał, że mamy wejść na pokład po metrowej belce, pod którą złowieszczo szeleściła woda.
-Głęboko tam? -spytałam, bo wizja wpadnięcia do wody nie była przyjemna.
-Przy brzegu nie więcej niż 4 metri -odpowiedział starzec jak gdyby nigdy nic.
Pierwszy na pokład wszedł Paul, potem Liam, który pomógł wejść Danielle, Louis, Eleanor, Devonne, Niall, potem Harry. Gdy nadeszła moja kolej, spojrzałam na wszystkich na pokładzie łodzi i choć byli nie więcej niż półtora metra ode mnie, wydawało mi się, że dzieli nas przepaść.
-Boję się... -szepnęłam.
-Nie ma czego, Bella -krzyknął Gustavo. -Dwa kroki i po krzyku!
Rozejrzałam się jeszcze dookoła, jakby każda sekunda zwłoki mogła mi pomóc. Harry wołał do mnie z pokładu, że może zejść i mi pomóc, ale kiwnęłam przecząco głową.
-No dalej! -dopingowała mnie Eleanor.
Gupia, skarciłam się w duchu. Przecież to tylko deska, zamknij oczy i idź. Reszta załogi po drugiej stronie miała ze mnie niezłą zabawę. Nagle moje nogi same uniosły się do góry, straciłam kontakt z ziemią i mocno przytrzymałam się szyi Zayna, który jednym szybkim krokiem przeskoczył belkę i stanął na pokładzie "Arcobaleno". Rzuciłam mu gniewne spojrzenie, które oznaczało, że w żadnym wypadku nie mam zamiaru mu dziękować i powiedziałam cicho:
-Poradziłabym sobie sama.
-Zapewne -usłyszałam za sobą kpiący głos Malika.
Staliśmy na pokładzie tramwaju wodnego Gustava i oglądaliśmy pięknie oświetlone miasto. Danielle co rusz robiła zdjęcia i uwieczniała pobyt w jednym z najwspanialszych miejsc na Ziemi. Z lądu machali do nas obcy ludzie, niekoniecznie fani One Direction, raczej mili Włosi, którzy witali wszystkich turystów. Odmachałam im ręką i wystawiłam twarz na powiew świeżego powietrza, który rozwiewał mi włosy. Przepływaliśmy właśnie pod mostem, na krótką chwilę nastała ciemność, ale po chwili znowu zobaczyliśmy budynki, w których od jednego okna do drugiej porozwieszano sznurki na pranie, zwisające nad naszymi głowami. Gdy dopłynęliśmy do brzegu, Gustavo pomógł nam wysiąść i podziękował za przeprawę. To my powinniśmy mu dziękować, ponieważ opowiadał nam historie wszystkich mijanych obiektów i legendy związane z Wenecją. Po chwili pożegnaliśmy się ze starcem i na piechotę udaliśmy do hotelu. W mieście panował już półmrok, ale wybrukowane kamieniami uliczki po obu stronach oświetlone były lampami. Co jakiś czas doganiała nas jakaś dziewczyna, prosząc o zdjęcie lub autograf, lecz nie było ich wiele. Wenecja była oazą spokoju, przynajmniej w tej dzielnicy, przez którą przechodziliśmy. Oprócz Paula, byli z nami jeszcze dwaj ochroniarze. Z tego, co mówił mi Niall pierwszy koncert miał odbyć się za dwa dni, niedaleko hotelu, w którym się zatrzymamy, a potem mieliśmy Tour Busem rozpocząć trasę po Włoszech.
-To tutaj! -powiedział menadżer chłopaków, stając przed wielkim kompleksem budynków, a raczej przed bramą do nich. Do wejścia prowadziły dwie kamienne ścieżki, które spotykały się w połowie i rozdzielały zielony równo przystrzyżony żywopłot i kolorowe klomby bratków i tulipanów. Na dziedzińcu stała ogromna fontanna z postacią bogini Wenus, trzymająca wielką muszlę, z której raz po raz wypływały nowe strumienie pienistej wody. Nad wejściem wisiała tabliczka, na której złotymi literami wypisana była nazwa hotelu - "Cristallo", czyli kryształ. Wszystko w tym budynku zdradzało wysoką jakość, klasę, prestiż i jakąś dostojność, majestat, jakby hotel górował nad resztą dzielnicy i krył w sobie bogatą tradycję. Gdy weszliśmy do środka, zdawał się być jeszcze piękniejszy. Bogate zdobienia, dużo drewna, dodającego wnętrzu jakiegoś ciepła, ale również metaliczne srebrne, złote i jak sama nazwa wskazuje, kryształowe wykończenia. Całość sprawiała wrażenie, jakby było się w zamku z bajki, co dla mnie szczególnie było nowym i niespodziewanym doświadczeniem. Podeszliśmy do recepcji i zakwaterowaliśmy się w hotelu. Chłopcy mieli dzielić ze sobą jeden apartament, czyli wielką sypialnię, kuchnię i dwie łazienki, a dziewczyny miały zajmować pokój obok. Dowiedzieliśmy się też, że na tym samym piętrze zakwaterowały się też Lou*, czyli stylistka chłopców, która miała jechać z nami w trasę i jej córeczka Lux. Na tę wiadomość Harry wyskoczył jak postrzelony i nie czekając na nas wbiegł do windy, aby przywitać się ze "swoim dzieckiem". Zanieśliśmy bagaże do pokoi i rozpakowaliśmy się.
-Tu jest jak w niebie... -powiedziała Devonne i odsłoniła długie białe firanki, po czym otworzyła całe szklane drzwi na balkon. Z tego miejsca roztaczał się wspaniały widok na całą Mestre i dalej, na kanał Grande. Na niebie pojawił się już srebrny księżyc, miasto szykowało się do snu, opatulone w magiczną ciemność, jakby znajdowało się w innym wymiarze, niż reszta świata.
-Zgadzam się -odpowiedziała Elle, wdychając świeże powietrze i rozglądając się po pokoju. Każda z nas miała swoje łóżko, ale łazienka była niestety jedna, w której musiałyśmy się jakoś pomieścić.
-Idziemy do Lou? -spytała nas Danielle, a my przytaknęłyśmy. Miałam wielką ochotę poznać stylistkę One Direction, a jeszcze większą jej słynną córeczkę, która w wieku jednego roczku posiadała już swojego twittera, którego założył jej Hazza.
Zamknęłyśmy drzwi i udałyśmy się do sąsiedniego apartamentu, gdzie zebrali się już wszyscy.
-Cześć, jestem Grace -przywitałam się i uśmiechnęłam do Lou.
-Miło mi cię poznać, słyszałam wiele dobrych rzeczy o tobie -opowiedziała blondynka. Była drobna, miała jasną karnację i duże orzechowe oczy, a na policzkach rumieńce. Wydawała się być młodsza, niż w rzeczywistości.
-A to mała Lux, witaj słoneczko... -uśmiechnęłam się i podeszłam do małej dziewczynki ubranej w białą sukieneczkę z kołnierzykiem, jak przystało na córkę stylistki. Na główce miała przypiętą czerwoną kokardkę i wyglądała przesłodko.
-To jest Grace -powiedział jej Harry, który trzymał ją na rękach i zabawiał grającymi zabawkami.
-Glejś -powtórzyła malutka, klaszcząc w dłonie i śmiejąc się radośnie.
-Jej, jest cudowna! -wykrzyknęłam i podałam jej palec, który ona ścisnęła mocno w małej piąsteczce w geście przywitania.
Harry uśmiechnął się do mnie i spojrzał mi w oczy, a ja odwzajemniłam uśmiech, ale szybko odwróciłam wzrok.
Lou chwyciła swojego blackberry, zrobiła zdjęcie mi, Harry'mu i Lux, i nim zdążyłam zareagować dodała na twittera, komentując wpisem:
Jak mała rodzina? Wenecja z Lux, @Harry_Styles, @GraceHoran i całą moją załogą ;-)
-Hej, a może by tak na imprezę? -wykrzyknął Louis w ataku natchnienia. -Na pewno organizują tutaj jakieś dyskoteki w klubie na dole, albo nad basenem...-Czemu nie? -odpowiedziała Devonne i uśmiechnęła się, a wszyscy przytaknęli.
Wenecja układała się do snu, a hotel "Cristallo" właśnie budził się do życia.
* * *
Hmhmhm, rozdział trochę "wprowadzający w nową scenerię", ale mam nadzieję, że przypadnie Wam do gustu! Już niedługo pojawią się nowe postacie. Komentujcie ;-)
*Lou Teasdele -stylistka One Direction i mama Lux Atkin