31 lipca, francuska Prowansja
-Ten teledysk to nie tylko tańczące dziewczyny, szybka jazda samochodem, słońce i plaża. Chcemy pokazać coś więcej, coś o czym mówią słowa piosenki -zakończył Harry.
Wszyscy byli na spotkaniu z ekipą i reżyserem nagrania w plenerze. Byli już odpowiednio przygotowani i wystylizowani. Chłopcy zdecydowali, że dziewczyny również wystąpią w teledysku, miało być to pewnego rodzaju podziękowanie za samą ich obecność i po prostu dobra zabawa.
-Więc jaka jest wasza wizja? -spytał reżyser, gryząc końcówkę długopisu.
-Nasz plan jest taki...
***
Pieniste fale obijają się o skalny brzeg. Słońce świeci mocno, grzejąc twarz ciemnowłosego chłopaka przechadzającego się powoli po plaży i śpiewającego pierwsze wersy piosenki. Jego włosy rozwiewa wiatr, oczy skrzą się od emocji. Po chwili podbiega do niego grupa przyjaciół, wszyscy młodzi, roześmiani, cieszący się życiem. Jedna z dziewczyn, z czupryną rudych loków na głowie wskakuje na jego plecy i szepce mu coś do ucha.
Let us die young or let us live forever,
We don't have the power but we never say never,
Wszyscy idą plażą, śpiewając piosenkę i nie myśląc o przyszłości, jedynie nabierając w płuca świeżego powietrza i ciesząc się chwilą. Chłopak w kolorowych spodniach i koszulce w paski bierze swoja dziewczynę na ręce i biegnie z nią do wody, a ona stara się bronić przed wrzuceniem do błękitnej toni. Wszyscy wydają się być szczęśliwi, wolni, bezpieczni, jakby każdy dzień był ostatnim, nie ważne co przyniesie jutro.
Some are like water, some are like the heat,
Some are a melody and some are the beat,
Sooner or later they all will be gone,
Why don't they stay young?
Nagle blondyn o szczerych niebieskich oczach staje i wpatrując się niemo w morze, blednie, zanika, jakby porywał go wiatr i znika.
Youth is like diamonds in the sun,
And diamonds are forever...
Tak samo staje się z ciemnowłosą dziewczyną, którą trzymał za rękę, brunetem z kręconych włosach i zielonych oczach. Wszyscy rozpływają się jakby we mgle, nucąc jeszcze słowa, które malują się na złotym piasku plaży wielkimi literami, jakby pisała je jakaś niewidzialna ręka "Do you really want to live forever?" Mulat patrzy jak po kolei zamazują się wszystkie postacie jego przyjaciół, jak każdy odchodzi, bo taka jest kolej rzeczy, tak zbudowany jest świat. Tylko on jeden zostaje na zawsze młody, mogący tylko patrzeć jak odchodzą jego bliscy i najukochańsze mu osoby. Do you really want to live forever?
Forever young, I wanna be forever young
Do you really want to live forever, forever or never.
Na plaży zostaje już tylko dwójka osób, a ich stopy moczą nadchodzące fale błękitnej wody. Dziewczyna powoli schodzi z ramion chłopaka i szepcąc cicho słowa piosenki, patrzy ufnie w jego czarne oczy. On trzyma ją mocno za rękę, chcąc zatrzymać ją przy sobie choć chwilę dłużej. Lecz jej twarz staje się powoli coraz bladsza. Uśmiecha się do niego po raz ostatni i składa na jego ustach pocałunek, tak delikatny, jak muśnięcie wiatru, a gdy chłopak otwiera oczy przed sobą widzi tylko wielkie litery wypisane na piasku.
Z perspektywy GraceForever young, I wanna be forever young
Do you really want to live forever, forever or never...
Razem z Devonne siedziałyśmy przy barze w kawiarni na plaży. Piłyśmy owocowe koktajle i rozmawiałyśmy z francuskim barmanem, który uraczył nas opowieścią o Lazurowym Wybrzeżu i Nicei. Miałam na sobie koszulę w kratkę, pocięte ze starych jeansów szorty i ciężkie wiązane buty (podgląd). Właśnie skończyliśmy nagrywanie teledysku do piosenki "Forever Young", która miała być na rozszerzonej wersji płyty "Up All Night". Dzień był gorący, słoneczny, na plaży było mnóstwo turystów. Niebo było jasne, przejrzyste, tylko lekka morska bryza dawała orzeźwienie.
-Grace? -odwróciłam się gwałtownie na dźwięk swojego imienia.
-Zayn? O co chodzi?
-Porozmawiamy? -spytał chłopak. Z powodu pogody nie miał na sobie koszulki, tylko czarne szorty, a jego ciało zdobiły tatuaże. Włosy miał rozwiane, ponieważ trochę je zapuścił, a teraz wiatr bawił się nimi, okalając pojedynczymi pasemkami twarz chłopaka.
Spojrzałam na Devonne porozumiewawczo i wstałam z wysokiego krzesła, a potem ruszyłam za Malikiem, który zatrzymał się dopiero na plaży, w zacienionym miejscu, gdzie nie było nikogo. Stałam, wpatrując się w ciemne oczy Zayna, lecz ten nie odzywał się ani słowem. Nie wiedziałam, czy chodzi o nagranie, w którym graliśmy parę, czy o coś zupełnie innego. Swoją drogą teledysk jaki chłopcy wymyślili do tej piosenki zwalił mnie z nóg i idealnie pasował do tekstu. Oddawał nie tylko przygodę młodości, tę radość z życia i zabawę, ale też coś innego i mam nadzieję, że ich fani to docenią.
-Zayn... powiesz mi o co chodzi, czy będziemy tak stać? -spytałam w końcu.
-Posłuchaj, Grace... Ja... chciałem cię przeprosić.
Po tylu kłótniach, często z wymyślonych powodów z jego strony, ale również z mojej, nie spodziewałam się takiej odpowiedzi. Zastanawiałam się nad tym, co się zmieniło i przede wszystkim, dlaczego on zmienił swoje podejście do mnie. A może nie zmienił, tylko zrozumiał, że kłótnie nie mają sensu?
-Przepraszam za to, jak traktowałem cię całkiem na początku, kiedy do nas przyjechałaś. Przepraszam za to, że wymyślałem nowe pretekstu do kłótni z tobą. Przepraszam, że pobiłem tego kolesia na twoich urodzinach.
Jeszcze za to, że powiedziałeś Niallowi, że nigdy nie kochałbyś się ze mną na trzeźwo, pomyślałam. I za to, że całowałeś się ze mną, chodząc w tym czasie z Denise. Ale to już dobry początek, do tego dojdziemy kiedy indziej. Na mojej twarzy zagościł uśmiech, miałam nadzieję, że wszystkie nieporozumienia mamy już za sobą. Dopiero później miałam się przekonać, że się myliłam.
-Przeprosiny przyjęte -powiedziałam szczerze.
-Więc... między nami wszystko ok? -spytał, chwytając mnie za rękę.
Spojrzałam na jego dłoń, trzymającą moją i powiedziałam:
-Wszystko ok.
A potem on przytulił mnie do siebie i pogładził włosy, a ja wtuliłam się w jego ramiona, zamykając na chwilę oczy. Jedyną moją myślą było: dlaczego dziewczyny nie potrafią uczyć się na błędach? Dlaczego właśnie przytulam się do chłopaka, który mnie zranił i wielokrotnie dał do zrozumienia, że go denerwuję i że jedynie w stanie nietrzeźwości mógłby ze mną być? Dlaczego po prostu nie przyjmę jego przeprosin i nie odejdę, tak jak powinnam to zrobić? Dlaczego dalej tu stoję i przytulam go do siebie, nie chcąc, aby mnie puścił i odszedł?
Tego nie wiem.
***
-Dziewczyna nazywa się Sophie Chloé Lacroix -powiedział Paul, menadżer chłopaków. -Powinna tutaj być za jakieś dziesięć minut.-Ciekawe jak wygląda -powiedział Lou i poruszył brwiami, za co oberwał łokciem od Eleanor.
-Pewnie talia osy, wysoka, wysportowana. Ciemne włosy, opalona i pewnie chodzi jak modelka -rozmyślał Harry. -To byłaby dziewczyna perfekcyjna.
-I zapewne ideał kobiecości i inteligencji -zakpiła Danielle.
Sophie była dziewczyną, która ku zazdrości milionów innych fanek, wygrała jeden dzień spędzony z One Direction. Chłopcy nie widzieli jej nigdy wcześniej, po prostu jej nazwisko zostało wylosowane zupełnie przypadkowo.
-Przepraszam... Przyszła... to znaczy panna Lacroix... przybyła -zapowiedział kamerdyner, a wszyscy trochę zdziwili się jego nieskładną wypowiedzią, gdyż zazwyczaj mówił płynnie i poprawnie pod względem gramatycznym, jak przystało na pracownika hotelu, który ma kontakt z gośćmi.
Wszyscy czekali na Sophie na hotelowym tarasie, będącym częścią ich apartamentu. Nagle w drzwiach pojawiła się dziewczyna, która różniła się od wyobrażeń Harry'ego jak lato od zimy. Była drobna, miała długie jasne włosy, lekko kręcone przy końcówkach i duże oczy koloru fiołków. Jej twarz była blada, na policzkach lekko rumiana, a na nosie miała kilka rudych piegów. Była śliczna, a gdy uśmiechnęła się, ukazała rządek równych zębów. Miała dokładnie szesnaście lat, lecz wyglądała jak uosobienie kruchości i delikatności, jak biała lilia, zupełnie czysta i nieskazitelna. Ale nie to było tak wielkim zaskoczeniem dla wszystkich. Największą różnicą, jaka dzieliła Sophie od dziewczyny z marzeń Harry'ego był wózek inwalidzki, na którym siedziała. Jej nogi okrywała cienka narzutka.
-Witaj Sophie! -przywitała dziewczynę Eleanor, a w jej ślady poszli wszyscy, przyjaźnie ściskając dziewczynę, lecz jakby bojąc się, że zrobią jej krzywdę.
-A więc to ty wygrałaś dzień z nami! -uśmiechnął się do niej Niall.
Sophie zdawała się nie wierzyć, że właśnie rozmawia ze swoimi idolami, z chłopakami, którzy aż do dzisiaj wydawali jej się być tylko snem, który nigdy się nie spełni. Po wypadku, który miała w wieku dziewięciu lat nic nie wydawało się jej już radosne i prawdziwe, a jednak teraz czuła się prawie tak, jakby w jej serce wstąpiła nowa nadzieja.
Chłopcy oprowadzili ją po swoim apartamencie, a potem po całym hotelu, jeżdżąc windą. Jej wózek pchał Harry, który od czasu przywitania Sophie nie zamienił z nią ani słowa. Gdy wszyscy doszli do hotelowego ogrodu i usiedli w zacienionej altance, zaczęli rozmawiać. Na początku o różnych błahostkach i o tym, jak bardzo Sophie cieszy się, że wygrała dzień spędzony z nimi. Ale po jakimś czasie rozmowa zeszła na inny tor i zaczęli mówić o tym, w jaki sposób dziewczyna straciła władzę w nogach. Oczy Sophie zaszkliły się, lecz nie płakała, gdy powtarzała już któryś raz swoją historię. Splotła nerwowo ręce i powiedziała:
-Miałam wtedy dziewięć lat. Byłam normalnym dzieckiem, całe życie było przede mną. Pewnego dnia... -tutaj zacięła się na chwilę. -Pewnego dnia miałam warsztaty taneczne, tańczę.. to znaczy tańczyłam jazz. Więc tak jak zawsze wyszłam z domu i gdy przechodziłam przez ulicę, nadjechał samochód. I wtedy... w szpitalu powiedzieli mi, że już nigdy nie stanę na nogach o własnych siłach. Okazało się, że kierowca zasnął przed kierownicą, bo wracał pijany z dyskoteki. Jego wyrok odroczono, stracił jedynie prawo jazy. To cena, jaką zapłacił za to, że ja straciłam przyszłość...
Wszyscy wzruszeni słuchali smutnej historii Sophie, patrząc na jej twarz, wyrażającą ból i cierpienie, ale też jakąś siłę i determinację, jakby jeszcze się nie poddała. Całe jej życie zawaliło się jednego dnia i to tylko dlatego, że ktoś wsiadł do auta, mając promile we krwi. On nie myślał o konsekwencjach, nie myślał o tym, co może się stać, gdy dodawał gazu. Ona też o tym nie myślała, gdy wychodziła jak co dzień z domu.
-Ale nie mówmy o mnie, już nie odwrócę tego, co się stało -powiedziała.
-Kto ma ochotę na croissanty? -zawołał Paul, niosąc ogromną tacę z pysznie pachnącymi, tradycyjnymi francuskimi rogalikami.
Wszyscy od razu rzucili się na deser i zaczęli rozmawiać o weselszych rzeczach, dalej powoli oprowadzając Sophie po hotelu i opowiadając jej o najśmieszniejszych aspektach życia w zespole.
Tylko Harry szedł zamyślony i zapatrzony niemo w jeden punkt, gdyż przez Sophie i jej historię cały jego świat wartości przewrócił się do góry nogami.
* * *
Jako że zostałam ofiarą szantażu, więc musiałam napisać nowy rozdział i powiem szczerze, że to chyba jeden z moich ulubionych (tu kieruję podziękowania do Ady <3). Nie pozostaje mi nic innego, tylko prosić o Wasze opinie w komentarzach!