środa, 13 czerwca 2012

Rozdział 30

5 sierpnia, francuska Prowansja
Zayn stał na szpitalnym korytarzu i patrzył jak kilku lekarzy wiezie na noszach jego dziewczynę. Dziewczynę, z którą był dokładnie od pięciu dni. Nie zdążył jeszcze nacieszyć się jej obecnością, poczuć szczęścia, płynącego z tego związku, a już ktoś mu ją odebrał. Leżała na noszach śmiertelnie blada, z zaczerwienionymi oczami i sinymi wargami, a lekarze i pielęgniarki biegali wokół niej, przekrzykując się nawzajem. Oczy miała zamknięte, a spod miętowej narzuty wystawała jej biała jak śnieg, delikatna dłoń. Zayn walczył sam ze sobą, aby nie rzucić się do przodu i nie chwycić jej za rękę, w pewien sposób chronić przed wszystkim, co mogło zrobić jej krzywdę. Po chwili nosze Grace zniknęły za pierwszymi drzwiami, a chłopak poczuł nagle straszną samotność, jakby stracił część siebie, a drzwi, które zamknęły się za dziewczyną były murem, oddzielający ją od niego. Chłopak nawet nie zauważył, że wszyscy byli tak samo zdenerwowani i przestraszeni jak on. Przypomniał sobie zamieszanie, jakie panowało w hotelu po zemdleniu Grace. Niall zaczął chaotycznie szukać czegoś w jej bagażach, kazał zadzwonić po karetkę. Wszystko pamiętał jak przez mgłę, jakby ktoś ukradł mu część wspomnień. Rano wszystko było w porządku, Grace była z nim na plaży, kąpali się w lazurowej wodzie basenu Morza Śródziemnego, a wieczorem straciła przytomność. Nic z tego nie rozumiał, tym bardziej, że miał wrażenie, że Devonne i Niall wiedzą coś więcej. Horan nerwowo chodził po korytarzu, co chwilę zerkając w stronę drzwi, gdzie zniknęli lekarze z jego kuzynką. Bił się z myślami, nie wiedział, co robić. Czuł się odpowiedzialny za Grace i choć nie mógł nic poradzić na to, co się stało, miał wrażenie, że Grace leży w szpitalu z jego winy. Już dawno zadzwonił po jej mamę, która spokojnym i zmęczonym głosem powiedziała, że wsiada do pierwszego samolotu z Irlandii do Francji. Od zawsze szanował tę kobietę i współczuł jej. Straciła męża, ale nigdy nadziei. Jej głos w słuchawce brzmiał tak, jakby spodziewała się, że prędzej czy później to usłyszy, co nie oznacza, że nie czuła bólu. Niall spojrzał na przyjaciół. Większość z nich znała ją miesiąc -dokładnie miesiąc temu, 5 lipca Grace przestąpiła próg ich domu w Londynie, a już ukochali ją, jak rodzinę, gotowi oddać dla niej wszystko. Harry siedział z rękami ukrytymi w dłoniach, nie potrafił poukładać sobie wszystkiego w głowie. Sophie siedziała obok niego, cicha i milcząca. Wiedziała, że Harry'ego i Grace łączyło coś prawdziwego, przyjaźń damsko-męska, która zdarza się raz na milion i tylko w wyjątkowych przypadkach potrafi przetrwać. Nie miała mu tego za złe, sama znała dziewczynę od niedawna, ale zdążyła polubić ją za jej szczerość, uśmiech i wesołe usposobienie do wszystkich. Na korytarzu panowała przerażająca cisza, nikt nie miał odwagi odezwać się ani słowem. Nawet zegar wiszący na ścianie tykał jakoś ciszej. Wybijał kolejne minuty, godziny, aż nagle drzwi otworzyły się i wyszedł z nich przyprószony siwizną lekarz. Wszyscy gwałtownie wstali, czekając na słowa, które miały paść.
-Kto jest rodziną pacjentki? -spytał mocnym, pewnym siebie głosem, zupełnie nie pasującym do jego wątłej postury.
-Ja -powiedział Niall drżącym głosem i rzucając spojrzenie przyjaciołom, wszedł do gabinetu razem z doktorem. Kolejne minuty ciągnęły się w nieskończoność. Po jakimś czasie Horan wyszedł z pomieszczeniu, a emocje jakie malowały się na jego twarzy trudno było opisać. Ból, strach, ale też jakaś siła, determinacja i chęć walki o życiową niesprawiedliwość. Sprawiał wrażenie człowieka, który zaraz wybuchnie i wykrzyczy głośno wszystkie krzywdy, wyrzuci z siebie długo tłumioną złość.
-Niall? -zaczął cicho Liam. -Powiedz nam, co jej jest.
-Co jej jest... Jej... ona... -wydukał z siebie niepewnym głosem chłopak. -Prędzej czy później musielibyście się o tym dowiedzieć. Grace od dziecka choruje na cukrzycę. Okazało się, że doszło do powikłania, czyli kwasicy ketonowej. Zapadła w śpiączkę cukrzycową. Może się nie obudzić.

***
6 sierpnia, francuska Prowansja
-Grace, moja mała Grace... -mama dziewczyny głaskała córkę po włosach, cały czas powtarzając jej imię. Opiekowała się nią całe życie, wiedziała, że ta chwila kiedyś nadejdzie, choć cały czas w sercu kryła nadzieję, że wszystko skończy się dobrze. Codziennie klękała przy łóżku i obracając w spracowanych i zmęczonych dłoniach paciorki różańca, modliła się do Matki Bożej o uzdrowienie córki. Cukrzyca nie była chorobą śmiertelną w większości przypadkach, ale kwasica ketonowa już tak. Patrzyła na bladą twarz córki, która choć dorosła, była dla niej wciąż tą samą małą dziewczynką, która biegała po lasach i wracała całą w siniakach i z zadrapaniami na nogach. Była zawsze pełna życia, energii, humoru, trudno było uwierzyć, że jest chora i każdego dnia budzi się z myślą, że być może to jej ostatni poranek. Nigdy nie dała przygnieść się chorobie, cały czas mocno wierzyła, że nigdy nie wolno się poddawać. Była... Andie Horan zdała sobie sprawę, że myśli o córce w czasie przeszłym i nagle poczuła straszny ból w sercu. Była kobietą silną, przetrwała śmieć męża i psychiczne wycieńczenie jej rodziny przez adwokata, pana Richardsa, ojca Denise. Ale jej siła też miała swój kres, który właśnie nadszedł. Wydała z siebie cichy szloch, a po jej lekko już pomarszczonej twarzy spłynęły pierwsze łzy wyczerpania. 

***
-Panie, proszę spraw, aby życie mi nie było obojętne. Abym kochał zawsze to, co piękne. Pozostawił  ciepły ślad na czyjejś ręce. Panie, proszę spraw...
Devonne zmieniła Harry'ego przy łóżku Grace. Od wczoraj cały czas ktoś siedział przy niej, nikt nie chciał zostawić jej samej choć na kilka minut. Oddychała równo, rytmicznie, jak ktoś, kto zapadł w głęboki sen. Jej oczy były podkrążone, usta sine, twarz biała jak śnieg. W sali ciszę przerywał tylko dźwięk mierzenia akcji jej serca. Ciekawe, co jej się śni, pomyślała Devonne, gładząc dłoń przyjaciółki. Cicho nuciła jedną z pieśni, które Grace często wygrywała na pianinie. Panie, proszę spraw..., powtarzała w myślach. Przypominała sobie wszystko, co przeżyła razem z przyjaciółką, wszystkie zabawy, kiedy były jeszcze małe, pierwsze randki, zawody i powodzenia lub niepowodzenia w szkole. Zawsze pomagały sobie i wspierały w trudnych chwilach, były sobie podporą. Deovnne kochała Grace całym sercem, myśl, że może jej zabraknąć była dla niej bardzo trudna. Nagle Grace zamrugała. Dziewczynie wydawało się, że to tylko przeewidzenie, ale po ułamku sekundy dłoń przyjaciółki poruszyła się.
-Hej! Boże, oh Boże, co się dzieje? -zawołała zdenerwowana. -Zawołajcie pielęgniarkę, lekarza, kogokolwiek! Grace się budzi!
Momentalnie do sali wbiegli wszyscy z wielkim hukiem i hałasem. Pielęgniarka nie mogła uwierzyć własnym oczom, widząc Grace wpatrującą się niemo w przyjaciół. Wybudzenia ze śpiączek cukrzycowych zdarzają się niezmiernie rzadko i mogą oznaczać udane leczenie lub... wstrząs przedśmiertelny, czyli chwilowe wybudzenie chorego ze śpiączki. Szybko podała pacjentce lekarstwo, zmierzyła jej ciśnienie, poziom insuliny i temperaturę.
-Grace... -Zayn ukląkł przy dziewczynie, kryjąc twarz w zagłębieniu jej szyi.
Nikt nie potrafił wydobyć z siebie słowa.
-Mama? -powiedziała Grace cieniutkim i ledwo słyszalnym głosem.
-Kochanie. Moje kochanie... -Andie Horan podbiegła do córki i złapała ją za rękę.
-Wy wszyscy tu jesteście...
-Oczywiście, że jesteśmy. Nie zostawimy cię -powiedział Lou całkowicie poważnie. Zazwyczaj żartował, umilał wszystkim czas, ale teraz przejął się wiadomością o chorobie przyjaciółki i przez cały czas myślał tylko o jej wyzdrowieniu.
Na twarzy Grace pojawił się uśmiech. Jej spojrzenie wędrowało po wszystkich zebranych.
-Niedługo wrócę do domu -powiedziała pewnym siebie głosem, cały czas z uśmiechem na ustach.
-Jeszcze nie teraz, kochanie... -szepnął Zayn. -Czeka cię leczenie, jakiś czas jeszcze zostaniesz w szpitalu.
-Nie -przerwała mu spokojnie. -Ja naprawdę wracam do domu.
Po czym zamknęła oczy i zaczęła oddychać miarowo. Wszystkim tkwiły w sercach jej słowa "ja naprawdę wracam do domu". Do domu... A dom dla Grace oznacza... Nagle w sali rozległo się ciche, jakby niepewne pukanie do drzwi. Grace otworzyła gwałtownie oczy, gdy w progu ukazała się postać Denise.
-Dzień dobry, ja... przeszkadzam? -powiedziała sucho. Różniła się znacznie od dziewczyny, jaką zapamiętali. Długie, jasne włosy zaplotła w warkocz, na sobie miała prosty sweterek i dżinsy. Zniknęły gdzieś krótkie sukienki i wysokie obcasy. Mieli przed sobą zupełnie inną dziewczynę.
-Ja... dowiedziałam się o tym, co się stało. 
-Skąd? -spytał zdziwiony Harry.
-W mediach wszyscy o tym mówią, jesteście osobami publicznymi.
Chłopcy całkowicie zapomnieli o dziennikarzach i mediach. Nie myśleli o zamieszaniu, jakie musiało panować, kiedy świat dowiedział się, że przyjaciółka One Direction trafiła do szpitala. Ciekawe jaką bajkę wymyślili tym razem? pomyślał Styles. "Dziewczyna Zayna Malika prawdopodobnie przedawkowała leki, zażyła silne narkotyki, pocięła się do nieprzytomności", widział już takie nagłówki gazet w swojej wyobraźni. Ale nie to było teraz ważne.
-Postanowiłam, że przyjadę. Jeśli każecie mi wyjść to trudno -powiedziała i stanęła w miejscu, jakby czekając na ich słowa. Jak gladiator czekający na decyzję cezara, który miał unieść palec ku górze, tym samym uznając go za zwycięzcę, lub na dół -skazując na śmierć.
-Zostań -usłyszeli cichy głos Grace i spojrzeli w jej stronę, a po chwili powtórzyła. -Zostań.
-Grace, ja... Wiem, że zrobiłam coś strasznego. Zayna też chciałam przeprosić za moje zachowanie, ale to ty... teraz... Gdyby nie ja, pewnie nie trafiłabyś wtedy w łapy tych narkomanów i nie stałoby ci się nic złego. Od zawsze cię krzywdzę... Mój tata zrobił coś, czego wybaczyć nie można... Chciałam przeprosić cię za siebie i za niego. Proszę, wybacz mi -Denise zakończyła swój monolog i spojrzała na czubki butów.
-Wybaczam -powiedziała spokojnie i bardzo cicho, zmęczonym, jakby bezbarwnym głosem. 
-Codziennie modliłam się, żebyś wybaczyła mi i tacie. Ja wiem, że zrobił źle...
-Doprowadził ojca Grace do śmierci. To było nieludzkie!
Grace zacisnęła zęby i powiedziała poważnie i głośno:
-Człowiek nigdy nie jest bardziej człowiekiem, niż kiedy klęczy przed Bogiem -po czym znowu zamknęła oczy, a nikt nie potrafił wypowiedzieć choć słowa. 
Ona, zwykła dziewczyna z małego irlandzkiego miasteczka, nader wszystko kochająca życie i skrzywdzona przez los wiele razy potrafiła jednym słowem wybaczyć wszystko złe, co spotkało ją ze strony rodziny Denise. Miała dopiero osiemnaście lat, a Bóg zesłał na nią chorobę, która zniszczyła jej dzieciństwo. Ale to nie zniszczyło jej wiary, lecz ją wzmocniło. Człowiek nigdy nie jest bardziej człowiekiem, niż kiedy klęczy przed Bogiem, wszyscy obecni zapamiętali te słowa na długo.
Nagle zmienił się dźwięk na aparacie mierzącym pracę serca dziewczyny. Pielęgniarka od razu skoczyła do pacjentki, przyłożyła dłoń do jej czoła i zaczęła mierzyć poziom insuliny.
-O co chodzi? Co się dzieje? -przestraszyła się Eleanor.
-Co się dzieje, do cholery?! -Zayn trzymał rękę Grace, jakby nigdy nie chciał jej puścić.
-Proszę nie krzyczeć -powiedziała lekarka. -To było tylko chwilowe wybudzenie ze śpiączki.
-Jak to? Co to znaczy?
-To znaczy, że pacjentka znowu zapadła w śpiączkę cukrzycową. Nie jestem tutaj po to, by kogokolwiek pozbawiać nadziei, ale szanse na wybudzenie się z niej zdarzają się rzadko. Prawie nigdy.

Z perspektywy Grace, wcześniej
Ktoś mądry kiedyś powiedział, że także w ciężkiej chorobie tkwi dobro. Kiedy ciało słabnie, silniej czuje się duszę.* Już wiem, co oznaczał mój sen, który powtarzał się od kiedy skończyłam siedem lat. Bałam się go, ale w pewnym stopniu bez niego czułabym się dziwnie. Był częścią mnie, podświadomie wyrażałam w nim, to co czułam. Teraz wszystko stało się jasne, jakby ktoś podał mi odpowiedź na tacy. Wertowanie pustej, niezapisanej książki oznacza poszukiwanie czegoś. Szukanie miłości, przyjaźni, zaufania. Od zawsze chciałam mieć kogoś, kto kochałby mnie za to, jaka jestem. Desperacko wertowałam tę białą książkę, ale było tu szukanie ślepe, w ciemno, bo każda kolejna strona była tak samo niezapisana, jak poprzednia. Bo miłości nie można znaleźć tak z dnia na dzień, ona nie pojawia się nagle, lecz kształtuje całe nasze życie. Koń oznaczał moją pasję. Mam to szczęście, że mogę robić to, co kocham, czyli jeździć konno i grać na pianinie. Niektórym nigdy nie było to dane, nigdy nie mieli szansy spełnić swoich marzeń. Ja miałam. We śnie biegłam zielonymi polami Irlandii, koń pędził i nie mogłam go zatrzymać. To oznacza ucieczkę. Ucieczkę przed wszystkim, czego się boję. Przed chorobą, zdradą, smutkiem, bólem. Ale od tego nie da się uciec, bo życie nie składa się tylko z samych powodzeń, czasami trzeba pogodzić się z losem. A deszcz to choroba, z którą zmagam się od dziecka. Z jednej strony nikt nie lubi deszczu, ale z drugiej czasami tylko on daje orzeźwienie i wytchnienie. Choroba też jest pewnego rodzaju wytchnieniem. Wytchnieniem od życia. Teraz to rozumiem.

7 sierpnia, francuska Prowansja
Zayn siedział w sali Grace, delikatnie głaskał jej dłoń. Dane mu było usłyszeć jeszcze raz jej głos, jeszcze raz zobaczyć błysk w jej oku i uśmiech na ustach. Ale na jak długo? Tak trudno rozstać się z osobą, którą się kocha, tym bardziej, że nie miało się nawet czasu dobrze jej poznać, pomyślał. Tyle jeszcze chciał jej powiedzieć, w tak wiele miejsc zabrać, tak wiele marzeń spełnić. Kochał ją nader wszystko, ale wiedział, że gdyby dane mu było spędzić z nią więcej czasu, mógłby kochać ją jeszcze bardziej. Była tak blada, delikatna, krucha, gdy tak leżała w szpitalu. Trudno było poznać, że to ta sama dziewczyna, która grała z nimi w kosza miesiąc temu w Londynie. Ta sama, która bawiła się na swojej imprezie urodzinowej. Ta sama, z którą mógł rozmawiać godzinami o wszystkim i o niczym. Chciał ją przytulić, potrząsnąć nią i obudzić z tego cholernego snu. Nie mógł zrozumieć, dlaczego Bóg właśnie na nią zesłał tę chorobę? W czym zawiniła? Jest taka miła, pomocna, kochająca, modli się codziennie, więc czemu ona? Jest na świecie tylu zbrodniarzy, złodziei, morderców, oszustów, a taki los dosięgnął właśnie ją. Wiedział, że nie powinien tak myśleć, ale nic innego nie przychodziło mu do głowy. Ona wierzy w swojego Boga, ja wierzę w swojego, pomyślał. Ale czy to nie jeden i ten sam? Skoro Bóg jest jeden, to nieważne jak go nazywamy. Możemy modlić się do Allaha, Jahwe, czy nazywać go Ojcem, ale to niczego nie zmienia. Taka jest prawda. Ludzie kłócą się o słuszność wyznaniową, lecz nie zdają sobie sprawy, jak bliskie sobie są te religie. Zayn nigdy nie podważał wiary chrześcijańskiej, był muzułmaninem i właśnie w takiej wierze został wychowany. Szanował poglądy wszystkich, a w zamian oczekiwał by inni szanowali jego.
Spojrzał na szczupłą twarz Grace, tak ukochaną. Była kilkadziesiąt centymetrów od niego, a jednak tak daleko, jakby w innym świecie. Przez całą noc nie zmrużył oka, czule głaskał ją po włosach, wsłuchując się w jej miarowy i spokojny oddech, po to, by wraz z porannymi promieniami słońca padającymi na jej twarz, usłyszeć dźwięk w szpitalnym aparacie.
Zatrzymanie akcji serca.

* * *
Omg, boję się Waszych opinii. Okej, komentujcie, znowu jeden z dłuższych rozdziałów ;-)

*cytat Lwa Tołstoja

14 komentarzy:

  1. BOŻE WEŹ WYJDŹ. JA TU TERAZ SRAM ZE STRACHU. JAK JA BYM COŚ TAKIEGO ODWALIŁA NA EMILY. JAK JĄ ZABIJESZ TO OBERWIESZ. OBIECUJĘ. MA SIĘ WYBUDZIĆ JASNE ? KURDE. ALE JA SIE BOJĘ. NO NIE. CZEKAM NA NASTĘPNY

    OdpowiedzUsuń
  2. Panie, proszę spraw, aby życie mi nie było obojętne. Abym kochał zawsze to, co piękne. Pozostawił ciepły ślad na czyjejś ręce. Panie, proszę spraw...
    Jezu , zabiję cię i pochowam w lesie jak Grace umrze .!
    Uwierz mi jestem do tego zdolna , wiesz o tym . XD
    KOCHAMTOKOCHAMTO . Rozdział zajepiękny . XD

    OdpowiedzUsuń
  3. Jesteś niesamowita. Piszesz nieziemsko. Ten rozdział był bardzo poruszający. Zayn był taki troskliwy. Naprawdę ideał chłopaka. Jeżeli ona umrze będę musiała chyba zrobić to samo , bo nie umiem żyć bez Niej. Grace stała się pewną częścią mojego życia. XD

    OdpowiedzUsuń
  4. zaskoczyłaś mnie tym rozdziałem. ale było to pozytywne zaskoczenie. naprawdę opis mamy grace mnie zaskoczył , był świetny. czekam na next.

    OdpowiedzUsuń
  5. Miałam w przeglądarce telefonu włączonego Twojego bloga i kiedy weszłam zobaczyłam nowy rozdział *___* Zaczęłam czytać i robiłam wszystko, żeby na przerwie, pomiędzy tłumem, się nie "rozkleić".
    Nie spodziewałabym się cukrzycy u Grace. Po głowie chodziły mi różne scenariusze, ale na tę chorobę nie wpadłam. Ciągle mnie zaskakujesz (pozytywnie, oczywiście!) ;-)
    Poza tym Zayn musi przeżywać katusze, nawet większe niż reszta. Nie wyobrażam sobie utracenia ukochanej osoby po pięciu dniach związku i wyznaniu jej uczuć. Mama Grace także nie ma lekko i mam nadzieję, że trochę ich "odciążysz" poprawiając stan kuzynki Horana w przyszłym rozdziale.
    Ona nie może umrzeć! Wpadniemy tu wszyscy w depresję, jeśli to zrobisz. Och, proszę, nie rób tego!!!

    Takim oto sposobem będę się BARDZO niecierpliwić, żeby przeczytać kolejny fragment i sprawdzić, czy będziesz tak okrutna (haha, żartuję oczywiście) xD

    Pozdrawiam i życzę mnóstwo natchnienia :-)

    OdpowiedzUsuń
  6. O.o Grace nie może umrzeć . Tylko nie too . !!;*
    Płakałam przy tym rozdziale .
    Zajefajny rozdział ;))
    Z NIECIERPLIWOŚCIĄ czekam na kolejny ;)
    I mam nadzieje , że będzie taak samo znakomity jak ten . ;D
    Pff... kogo ja oszukuje wszystkie twoje rozdziały sa znakomite <33
    Mam nadzieje , że Grace będzie , żyła ;)

    ~~Alexi~~

    OdpowiedzUsuń
  7. Słuchałam akurat takiej nastrojowej piosenki, która idealnie się wpasowała w ten rozdział. Popłakałam się, cudowne! ;-)
    @1Demiriana

    OdpowiedzUsuń
  8. Brak mi słów! Ten rozdział jest ZAJEBISTY! Dziewczyno,ty to masz talent do pisania! :D Kochammm Twoje opowiadanie!

    OdpowiedzUsuń
  9. O Mój Boże!!! Kocham twoje opowiadanie!!! A rozdział po prostu ZAJEBIŚCIE ZAJEBISTY!!! Tylko błagam... zrób Happy End ♥

    OdpowiedzUsuń
  10. Jestem chyba trochę dziwna, bo uwielbiam nieszczęśliwe zakończenia.. Piękne, wzruszające... :*
    Dusia z http://misiadusia.pinger.pl/

    OdpowiedzUsuń
  11. Jak mogłaś to zrobić? Ach... to takie smutne. Zayn dopiero co zaczął kochać Grace tak naprawdę, a ona po tych 5-ciu dniach spędzonych szczęśliwie, razem z Malikiem, po prostu zmarła. I chociaż jej rodzina wiedziała, że kiedyś tak będzie, to nie kryli smutku... Bo kto by go ukrywał? Naprawdę... Nie jestem w stanie wyobrazić sobie bólu Zayna po takiej stracie. Po stracie bliskiej osoby. Ukochanej osoby. Taki ból jest najsilniejszy ze wszystkich... A potęgująca go bezsilność jest nie do zniesienia. Każdy załamałby się chyba, gdyby dowiedział się, że jego "druga połowa" jest śmiertelnie chora, a on nie może nic zrobić...
    Ale co byłoby, gdyby Grace powiedziała wszystkim wcześniej o cukrzycy? Jej losy potoczyłyby się zapewne inaczej... Zayn zapewne wcześniej wyznał jej miłość i każdym dniem spędzonym z nią cieszyłby się bardziej niż każdym otrzymanym milionem dolarów. A znajomi... Reszta One Direction zapewne chciałaby pokazać jej cały świat, zanim umrze. Bardziej by się z nią zżyli...
    Ale co mi tu po mówieniu, skoro Grace już nie żyje. To bardzo smutne... Aż nie do ogarnięcia, że tak powiem. No nic, powiem, że reszta rozdziału, oprócz dominującej, chociaż krótko opisanej śmierci Grace, także jest wspaniała. Te wyjaśnienia, opisy, dogłębne rozmyślania... Dziewczyno, masz talent. Normalnie dałabym tu jakąś szczęśliwą buźkę, ale tak jakoś nie mogę się podnieść po śmierci Horan. Nawet, jeśli to tylko opowiadanie.

    OdpowiedzUsuń
  12. To oczywiste , że ona już nie żyje . Przecież zatrzymanie akcji serca , oznacza śmierć . Jak serce nie bije , to koniec . Czytam ten rozdział już trzeci raz i teraz udało mi się nie popłakać . Wcześniej szans nie było , żebym przeczytała go bez paczki chusteczek obok . Podziwiam cię . : D ~ Elmo . ♥

    OdpowiedzUsuń
  13. 33 year-old Assistant Media Planner Arthur Rixon, hailing from Nova Scotia enjoys watching movies like Yumurta (Egg) and Skimboarding. Took a trip to Primeval Beech Forests of the Carpathians and drives a Rally Wagon 3500. kliknij na zrodla

    OdpowiedzUsuń